środa, 10 września 2014

Prolog




  Tegoroczne wakacje powoli dobiegały końca. Do rozpoczęcia nowego roku szkolnego, a zarazem ostatniej klasy szkoły średniej pozostał zaledwie tydzień. Wraz z Natalie planowałyśmy w pełni wykorzystać  ten czas, by nie stracić ani jednej chwili. Cały lipiec nie widziałyśmy się ze sobą, gdyż ja spędziłam ten miesiąc u dziadków mieszkających w australijskim Sydney, natomiast przyjaciółka pozostała w Los Angeles. Sierpień był czasem, w którym nadrabiałyśmy wszystkie zaległości i stracony czas.
  -Co ty na to, żeby dziś wieczorem iść gdzieś do klubu? – brunetka zaproponowała, patrząc na mnie prosząco, bym tylko się zgodziła.
  Cała Natalie. Urodzona imprezowiczka. Czasem bywały chwile, gdy chciałam być taka jak ona. Wyluzowana i nie przejmująca się niczym. Dziewczyna po prostu żyła chwilą.
  - Świetny pomysł, jestem za. – pokiwałam głową a dosłownie sekundę później zostałam przytulona przez przyjaciółkę tak mocno jak nigdy wcześniej. – Do którego klubu pójdziemy? – spytałam, wypuszczając ją z objęć.
  - Do tego najlepszego. – puściła mi oczko, uśmiechając się zadziornie.
  - Który masz na myśli? – zadałam kolejne pytanie. Nie byłam tak rozeznana w świecie imprez  jak ona.
  - „Euphoria”. – powiedziała a na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech, będący oznaką podekscytowania.
  - Wiesz, że to jeden z tych klubów do którego wpuszczają tylko osoby, które ukończyły dwadzieścia pięć lat, zapomniałaś? A przypominam ci, że my mamy dopiero osiemnaście. – spojrzałam pytająco na dziewczynę, która wciąż szczerzyła się do mnie.
  - Mam swoje sposoby na to. Wystarczy odpowiedni ubiór i makijaż i nie masz się co martwić o to czy wpuszczą cię czy nie. – wyjaśniła, po czym wyszła z pokoju. – Masz godzinę, zacznij się lepiej szykować. – dodała, po czym zniknęła za drzwiami mojej sypialni.
  Wyjrzałam przez okno i zauważyłam, że powoli zaczynało się ściemniać. Zerknęłam na zegarek i zobaczyłam godzinę dziewiętnastą trzydzieści.  Nie należałam do osób, które godzinami przygotowywały się do wyjścia, jednak biorąc pod uwagę to, co wcześniej powiedziała mi Natalie, tym razem postanowiłam poświęcić na to nieco więcej czasu niż zwykle. Po orzeźwiającym prysznicu wysuszyłam włosy, umyłam zęby a na twarz nałożyłam makijaż mocniejszy niż zawsze. Podkreśliłam swoje oczy grubszymi, czarnymi kreskami a usta musnęłam krwisto czerwoną szminką. W ubiorze postawiłam na klasykę. Mała czarna sięgająca do połowy uda i wysokie szpilki na platformie. Wyrobiłam się idealnie w czasie i byłam gotowa do wyjścia. Zabrałam wszystkie potrzebne rzeczy, zamknęłam mieszkanie na klucz po czym wyszłam na zewnątrz czekając na taksówkę, którą wcześniej zamówiła Nat. Dziewczyna właśnie stała na moim podjeździe, wypatrując mnie. Nie musiałyśmy czekać długo. Po około dwóch minutach, czarny mercedes z napisem „taxi” stał już na ulicy.
  - Klub „Euphoria”. – oznajmiłam taksówkarzowi, który wcisnął gaz i ruszył przed siebie.
  Na miejsce dotarłyśmy po dziesięciu minutach. Zapłaciłyśmy i udałyśmy się do kolejki, która była wyjątkowo długa. W końcu jednak przyszła nasza kolej. Ochroniarz bez żadnych wątpliwości wpuścił nas do środka, nie prosząc nawet o pokazanie dowodu osobistego. Naprawdę wyglądamy aż tak staro?
  - A nie mówiłam? – szepnęła Natalie, kiedy już weszłyśmy.
  Wewnątrz panował niesamowity klimat. Kolorowe światła, doskonała muzyka. Muszę przyznać, że moja przyjaciółka ma świetny gust co do klubów. Było cudownie. Idealne miejsce na ten wieczór, podczas którego jedyne czego pragnęłyśmy to dobra zabawa.
  - Proponuję zacząć od jakiegoś dobrego drinka. W końcu trzeba uczcić zakończenie wakacji. – powiedziałam, po czym pociągnęłam przyjaciółkę za ramię w kierunku baru, gdzie kilku dobrze wyglądających facetów serwowało przeróżne trunki.
  Wybrałyśmy najróżniejsze kolorowe napoje, zaprawione alkoholem, które po chwili szybkim ruchem zaczęłyśmy pić.
  - Za najlepsze wakacje w naszym życiu! – krzyknęła Nat unosząc kieliszek w górę.
  - Za nadchodzący rok szkolny! – dodałam, naśladując ją, a następnie wypijając zawartość za jednym razem.
  Wyjątkowo gorzka ciecz rozlała się w moim gardle i przemknęła prosto do żołądka powodując rozgrzewające uczucie.
  Powtórzyłyśmy tę czynność jeszcze kilka razy, po czym udałyśmy się na parkiet. Tańczyłyśmy, świetnie się przy tym bawiąc i głośno śmiejąc.  Było doskonale. Potrzebowałam tego. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam na jakiejś imprezie. O ile się nie mylę, były to osiemnaste urodziny Natalie, ale nie było co porównywać tego, do tego co działo się dziś.
  - Chodźmy się przewietrzyć, nie mam już siły, muszę złapać trochę świeżego powietrza. –oznajmiłam, przecierając swoje czoło, na którym pojawiły się małe kropelki potu.
  - Chcesz to idź, ja zostaje. – posłała mi dziwne spojrzenie, po czym skinęła głową na przystojnego faceta, który właśnie szedł w jej kierunku. Postanowiłam więc dać jej wolną rękę i sama ruszyłam w stronę tylnych drzwi.
  Kiedy je otworzyłam od razu poczułam chłodne powietrze, którego tak bardzo potrzebowałam. Na zewnątrz nie było nikogo poza mną. Stałam w absolutnej ciszy, odpoczywając po długim szaleństwie na parkiecie. Oparłam się o metalowe barierki, przymknęłam powieki i próbowałam się zrelaksować. Nagle coś zaczęło się dziać. Usłyszałam jakieś szepty dochodzące zza rogu budynku. Rozejrzałam się, ale nie dostrzegłam nikogo. Po chwili jednak, moim oczom ukazały się dwie osoby, ubrane na czarno, w kapturach na głowach. Po ich posturach mogłam powiedzieć iż byli to przedstawiciele płci męskiej.  Wiedziałam, że coś złego zaraz się wydarzy, ale to nie powstrzymywało mnie od zostania w miejscu, w którym się znajdowałam. Byłam świadoma, iż rozsądniejszym wyjściem byłyby powrót do klubu, ale ciekawość była większa, więc się nie ruszyłam.
  Mężczyźni podbiegli do białego,  BMW stojącego na parkingu. Auto wyglądało na nowe i w dodatku bardzo drogie. Jeden z nich zaczął grzebać przy zamku w drzwiach od strony kierowcy, natomiast drugi rozglądał się, czy przypadkiem nikt ich nie obserwuje. Dziwiłam się, że mnie nie zauważył. Po chwili drzwi samochodu otworzyły się. Domyślałam się co właśnie się wydarzyło. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę tego świadkiem. Zrozumiałam, że powinnam była czym prędzej wrócić do środka, ponieważ dalsze przebywanie w tym miejscu, mogło skończyć się dla mnie tragicznie. Zaczęłam powoli się wycofywać, by nie zwrócić na siebie ich uwagi. Nagle torebka znajdująca się na moim ramieniu, zsunęła się i z hukiem upadła na ziemię.
  - Cholera. – przeklęłam samą siebie za bycie tak nieuważną.
  Spojrzałam na złodziei a oni natychmiast podnieśli swoje głowy, patrząc w naszym kierunku. Tym razem wyraźnie widziałam zarysy ich twarzy, pomimo, iż mieli na sobie ciemne okulary. Byli młodzi, może w moim wieku, może nieco starsi.
  - Stać! – krzyknął jeden z nich, po czym zaczął biec w moim kierunku.
  Pospiesznie chwyciłam za klamkę i weszłam do środka. Starałam się wmieszać w tłum. Dotarłam na sam środek parkietu. Wokoło otaczali mnie ludzie, więc nie byłam zbyt łatwym celem dla tamtych chłopaków. Rozglądałam się po całym pomieszczeniu w poszukiwaniu Natalie, jednak nigdzie jej nie widziałam. Nie miałam czasu na to, by jej szukać. Musiałam czym prędzej opuścić to miejsce i wrócić do domu tak szybko jak tylko było to możliwe. Liczyła się każda sekunda.
  Zadzwoniłam po taksówkę, po czym wyszłam na zewnątrz. Cały czas rozglądałam się wokoło czy przypadkiem złodzieje, których złapałam na gorącym uczynku, nie szukają mnie. Stanęłam na chodniku  widząc, ze moja podwózka do domu się zbliżała.
  Nagle poczułam czyjąś dłoń zakrywającą mi usta. Po chwili ktoś mocno mną szarpnął i zaczął gdzieś ciągnąć.
  - Pozwól, moja droga, że pójdziesz z nami. – usłyszałam głęboki, męski głos dochodzący zza moich pleców.
  Nim zdążyłam ujrzeć twarze napastników, moje oczy zostały zakryte prawdopodobnie czymś w rodzaju jakiejś chustki, a ręce związane mocnym sznurkiem, po to, bym nie mogła się wydostać. Byłam całkowicie zdezorientowana, nie wiedziałam co tak właściwie się działo oraz gdzie byłam porywana.
  - Pomocy! Niech mi ktoś pomoże! Natalie! – krzyczałam wniebogłosy, lecz prawdopodobnie nie zwróciłam na siebie niczyjej uwagi ze względu na przeraźliwie głośną muzykę dochodzącą z wnętrza ekskluzywnego klubu. Następnie zostałam mocno spoliczkowana przez mężczyznę, który mnie porwał a moje usta zakryte zostały jego dłonią, bym nie mogła wydawać z siebie żadnych odgłosów a przede wszystkim wołania o pomoc.
  Po kilku chwilach, podczas których byłam gdzieś brutalnie ciągnięta poczułam, że ktoś wpycha mnie do samochodu. Z hukiem upadłam na siedzenie. Zaczęłam cała drżeć ze strachu a po moim całym ciele zaczęły przechodzić okropne dreszcze.  Nie miałam pojęcia gdzie napastnicy mnie zabierają oraz czy uda mi się wyjść cało i zdrowo z tej sytuacji.
Jeden z nich odpalił nagle silnik, który głośno zaryczał, po czym z całej siły docisnął pedał gazu i ruszył do przodu. Prędkość z jaką samochód się rozpędzał była zabójcza i dosłownie wbijała mnie w twarde, skórzane siedzenia.
  - Co tu się dzieje? Gdzie mnie wieziecie? – zdesperowana i wystraszona zaczęłam szlochać. Byłam na siebie zła, że to zrobiłam, ponieważ mogłam tym tylko ich rozzłościć, co mogło spowodować, że wpadłabym w jeszcze większe kłopoty, z których nie zdołałabym się wydostać. Jednak w tamtej chwili nie myślałam nad tym co robię.
  Cisza. Brak jakiejkolwiek odpowiedzi. Zupełnie jakby nie usłyszeli co przed chwilą powiedziałam, a raczej wykrzyczałam.
  - Przecież nie zrobiłam nic złego, proszę zostawcie mnie w spokoju, błagam. – kontynuowałam, płacząc głośno.
  - Masz dwie sekundy na to, żeby się zamknąć, albo urwę ci głowę. – syknął jeden z nich głębokim, męskim głosem, dodając gazu jeszcze bardziej i rozpędzając auto do jeszcze większej prędkości.   Czułam, że jedziemy o wiele za szybko i łamiemy po drodze wszystkie możliwe przepisy. W duchu modliłam się, żeby policja to zauważyła i zaczęła interweniować, ratując mi tym samym życie.
  - To koniec. – szepnęłam sama do siebie, próbując być niesłyszalna dla porywaczy, a z moich oczu mimowolnie zaczęły wypływać łzy.
  - Jeszcze jedno słowo i tego pożałujesz! – warknął drugi mężczyzna. Pomimo tego, że można było wyczuć ogromny gniew i wściekłość w jego głosie, to brzmiał nieco dziecinniej od tego, który odezwał się jako pierwszy.
  Miałam wrażenie, że oboje byliby zdolni pozbawić mnie życia. Potwornie się bałam. Po całym ciele przechodziły mnie dreszcze. Nie chciałam umierać w wieku osiemnastu lat. Miałam tak dużo planów na przyszłość, rzeczy, które chciałam zrobić, marzeń, która za wszelką cenę chciałam spełnić.
Po około dwudziestu minutach wyjątkowo szybkiej jazdy samochód nadal się nie zatrzymywał. Oznaczało to, iż prawdopodobnie opuściliśmy już miasto, lub znajdowaliśmy się na jego obrzeżach. Chwilę później auto zaczęło gwałtownie hamować. Rozległ się niesamowicie głośny pisk opon, a następnie ogromny huk, gdy coś uderzyło w samochód, rozbijając przednią szybę na miliony kawałków.
  - Czy to był…? – usłyszałam cichy głos jednego z porywaczy siedzącego na fotelu pasażera.
  - Tak, to on. – odpowiedział drugi. – I tak miałem z nim skończyć, więc załatwił sprawę za mnie, szkoda tylko, że zniszczył nowe auto. – dodał, śmiejąc się cicho.
  - Poczekaj chwilę. – powiedział, ten który wcześniej odezwał się pierwszy. – On żyje.
  Nastała krótka chwila ciszy, po czym do moich uszu dobiegł dźwięk otwieranych drzwi a następnie głośny wystrzał, na który mimowolnie zapiszczałam.
  - Już nie. – odparł z ogromną pewnością siebie, prawdopodobnie chowając broń w bezpieczne miejsce.
  Nie wierzyłam w to się działo. Łzy zaczęły wypływać z moich zakrytych chustką oczu coraz szybciej. Wiedziałam, że prawdopodobnie skończę tak samo jak mężczyzna, który przed chwilą został potrącony a następnie zastrzelony przez moich porywaczy. Po kilku minutach auto ponownie ruszyło, zatrzymując się dopiero kilka kilometrów dalej. Napastnicy wyszli na zewnątrz, mocno trzaskając drzwiami przy zamykaniu, po czym siłą wyciągnęli mnie ze środka. Moje ramię zostało ściśnięte tak mocno, że byłam wręcz pewna, iż powstał tam ogromny siniak, który będzie szpecił moje ciało przez najbliższe tygodnie, jeśli w ogóle uda mi się wyjść z tego cało. Z minuty na minutę strach stawał się coraz większy, a nadzieja na ratunek malała. Zostałam brutalnie szarpnięta i przyciśnięta do tylnych drzwi samochodu.
  - Co z nią zrobimy? – usłyszałam głos jednego z mężczyzn.
  - Jak to co? – zapytał retorycznie drugi. – Zabij ją.
  - Dobra, maleńka. – zaczął. – Jakieś ostatnie życzenia? – zaśmiał się, przykładając pistolet do mojego czoła.
  - Błagam… - to było jedyne, co w tamtej chwili mogłam z siebie wydusić. Czułam metalowy przedmiot na mojej skórze i wiedziałam, iż za chwilę moje życie dobiegnie końca. Prawdopodobnie wyrzucą moje ciało do jakiejś rzeki i nikt nigdy nie dowie się o sposobie w jaki zginęłam.
  - Nie strzelaj! – odezwał się nagle głos, którego wcześniej nie słyszałam. Słychać było kroki zbliżających się do nas postaci. Prawdopodobnie były to dwie osoby, ale nie mogłam być do końca pewna, ponieważ moje oczy wciąż pozostawały zakryte. – To tylko niewinna dziewczyny, która znalazła się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. – dodał, podchodząc do mężczyzny trzymającego broń naprzeciw mojej skroni.
  - Co, do kurwy nędzy, ty tutaj robisz? Powiedziałem ci już chyba, że masz wypierdalać z tego miasta.
  - Odłóż broń.
  - Zamknij się. – syknął. – Laska widziała jak kradliśmy BMW George’a, my ją wypuścimy,ona zadzwoni na policję a oni nas zgarną, a to ostatnia rzecz, której w tej chwili chcę, wiesz? Więc gówno mnie obchodzi to czy ona umrze czy nie.
  - Nic nie powiem, błagam wypuście mnie. -  odezwałam się.
  - Myślisz, że ci uwierzę, szmato?
  - Zajmiemy się tym, nic nie powie glinom, już my o to zadbamy. – usłyszałam kolejny nowy głos.
  - Wolę nie ryzykować. A teraz spierdalajcie stąd i pozwólcie mi się nią zająć.
  - Przysięgam na wszystko, że zapomnę o tym i będę zachowywać się tak, jakby to nigdy się nie wydarzyło. – powiedziałam, starając się brzmieć tak przekonująco jak tylko to było możliwe. – Nawet niczego nie widziałam. – dodałam.
  - Ale słyszałaś, a to już dużo. – warknął ten, który wcześniej celował w moją głowę. - Nie będę marnował więcej czasu, pożegnaj się z życiem.
  - Nie, proszę! – krzyknęłam szlochając.
  Nastała chwila ciszy. Zaczęłam wypowiadać słowa modlitwy w myślach wiedząc, iż szanse na ratunek właśnie całkowicie przepadły. Znajdowałam się na granicy życia i śmierci.
  - Teraz! – wrzasnął niespodziewanie któryś nich.
  Usłyszałam odgłosy walki i wystrzał z broni, która najprawdopodobniej chybiła, wystrzelając kulę gdzieś w przestrzeń. Po chwili poczułam dwie ręce na moich biodrach, które następnie podniosły mnie do góry. Mężczyzna przerzucił mnie przez ramię, biegnąć gdzieś. Celem okazało się jakieś auto, do którego dosłownie zostałam wrzucona.
  - Nie spocznę, dopóki nie będziesz martwa! - usłyszałam krzyk z oddali.
  - Podaj mi swój adres! – rozkazał jeden z nich. Po głosie rozpoznałam, iż nie był to żaden z tamtych ludzi, którzy kradli auto. Musiał to być któryś z tych, którzy pojawili się później.
  - Ale ja was nie znam… - powiedziałam tak, że ledwo mogli mnie usłyszeć.
  - Jeżeli chcesz żyć, to mów do cholery gdzie mieszkasz! – krzyknął drugi, odpalając silnik i z całej siły wciskając pedał gazu.
  - Abbey Street sto dwadzieścia siedem.
  Wcisnął gaz i z piskiem opon wyjechał na ulicę. Nigdy w swoim życiu nie jechałam samochodem tak szybko. Dosłownie rzucało mną po całym tylnym siedzeniu.
  Podróż zajęła około dwudziestu minut, a zakończyła się gwałtownym hamowaniem, w efekcie którego moje ciało bezwładnie uderzyło w przednie siedzenie. Wiedziałam, że na czole pozostanie duży siniak po tym zderzeniu.
  - Rozwiąż jej ręce. – rozkazał ten, który siedział za kierownicą.
  Drugi z nich wyskoczył szybko na zewnątrz, wyciągnął mnie z auta i nożem przeciął liny oplatające moje poranione nadgarstki.
  - Odczekaj chwilę aż odjedziemy, potem zdejmij opaskę i obiecaj, że zapomnisz o tym dniu. – powiedział do mnie kiedy moje ręce zostały już wyswobodzone. – I lepiej nie wychodź z domu w najbliższym czasie. – dodał, po czym trzasnął drzwiami a auto ponownie z zawrotną prędkością wyjechało na ulicę.


____________________________________________________

No więc ruszam z zupełnie nową historią.
Pomysł na to fanfiction przyszedł mi dosłownie znikąd. Piszę je już od ponad dwóch miesięcy i uznałam, że najwyższy czas w końcu je opublikować.
Głównym bohaterem będzie Luke Hemmings, jednak nie zabraknie też wątków dotyczących reszty chłopaków z 5SOS
Fanfiction jest z gatunku thriller. 

"FAKE" jest też na WATTPAD więc jeśli wolisz czytać tam, dodaj do Reading List, daj Vote lub zostaw komentarz.
Jeśli zainteresował Cię 1 rozdział, skomentuj go oraz zajrzyj do zakładki INFORMOWANI a już za kilka dni poinformuję Cię o kolejnej części

8 komentarzy:

  1. pierwszy rozdział genialny. czekam na następne, super piszesz

    OdpowiedzUsuń
  2. ojeje, kocham,kocham,kocham ^.^
    Czuję,że Luke ją uratował ! ♥
    @xboolouxx

    OdpowiedzUsuń
  3. Ouh, zapowiada się ciekawie :D Będę wracać.

    Życzę weny i do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział <3 nie mogę doczekać się następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeny, super..szybko dodaj następny ;)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Podoba mi się :D te emołszyns, ta akcja, ta niepewność i strach. Kocham! Ciekawe jaką rolę odgrywa Hemmings w tym opowiadaniu - dobrą czy złą. Tego zapewne dowiem się już (mam nadzieję) niedługo :3
    Z niecierpliwością czekam na next i weny życzę bejbs :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak mówiłam, jestem! oto ja! @malikowa_27 ;3 dotrzymałam obietnicy i lecę czytać kolejny rozdział ;))
    Mam nadzieję, że odwiedzisz mojego bloga w najbliższym czasie ;3
    http://invincible-hemmings.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń