piątek, 19 września 2014

Rozdział 2



      Każdego następnego dnia tego tygodnia tata odwoził mnie do szkoły. Pomimo tego, że nic złego się nie stało, to wciąż nie czułam się w pełni bezpiecznie. Ciężko było mi go przekonać ojca, ale po długich próbach, w końcu udało mi się go namówić, by poświęcił te pół godziny dziennie dla mnie. Po lekcjach do domu odwoziła mnie Natalie, która następnie przychodziła do mnie i razem spędzałyśmy całe popołudnia i wieczory odrabiając lekcję, rozmawiając i śmiejąc się. Codziennie za nami jechał ten czarny wóz, który widziałam pierwszego dnia. Zawsze parkował w tym samym miejscu, ale nigdy nie widziałam, żeby ktoś z niego wysiadał. Było to podejrzane, zbyt podejrzane. Nie wiedziałam czy auto należało do kogoś z naszej szkoły, czy też nie. Wiedziałam jedynie, że ten ktoś wiedział kim jestem. I właśnie to sprawiało, że bałam się pokazywać sama poza domem. Gdy miałam kogoś przy sobie, nie czułam aż tak dużego strachu. Nieważne czy był to mój tata, mama czy Natalie.
      Przed budynkiem szkoły znaleźliśmy się dokładnie o siódmej pięćdziesiąt trzy. Opuściłam auto i pobiegłam do środka, gdzie czekała na mnie przyjaciółka. Jak w każdy poniedziałek naszą pierwszą lekcją była matematyka. Ci dwaj nowi, którzy w tym roku dołączyli do nas, chodzili z nami właśnie na ten przedmiot, ale również na biologię i język angielski. Byli dość dziwni, często patrzyli na mnie i Nat, ale nie zwracałyśmy na nich uwagi i przez cały tydzień nie zamieniłyśmy z nimi nawet jednego słowa.
      - Dzień dobry. – do klasy weszła nauczycielka, która następnie rozsiadła się wygodnie na swoim miękkim krześle przy dużym biurku i zaczęła sprawdzać listę obecności. Później rozpoczęła lekcję od sprawdzenia pracy domowej, po czym zaczęła dyktować numery zadań, które mieliśmy zrobić.
      Skupiłam się na coraz to trudniejszych równaniach i z zapartym tchem zapisywałam je w swoim zeszycie. Nagle poczułam, że ktoś stuknął kilkakrotnie palcem w moje ramię. Wiedziałam kto to, dlatego nim się odwróciłam, wzięłam głęboki wdech.
      - Masz pożyczyć długopis? – blondyn szepnął, patrząc prosto na mnie. Dopiero wtedy zauważyłam jak bardzo niebieskie były jego oczy.
      - Nie masz swojego? – spytałam, patrząc na rzeczy leżące na jego ławce. Zobaczyłam całkowicie pusty zeszyt i znajdujący się obok telefon.
      - Zapomniałem. – odpowiedział, wzruszając ramionami.
      - A twój kolega nie może ci pożyczyć? – spojrzałam na chłopaka siedzącego za nim, który wpatrywał się w okno i kompletnie nie był zainteresowany lekcją.
      - Nie, bo też zapomniał. – zaśmiał się cicho.
      Czy oni aby na pewno są normalni?
      - Dobra, masz. – podałam mu czarny długopis, który trzymałam w ręce. – Tylko później ma do mnie wrócić. – dodałam, odwracając się.
      - Jasne. – usłyszałam jak szepnął.
      Wtedy zdałam sobie sprawę, że teraz to ja nie miałam czym pisać. Przeklęłam się w myślach za własną głupotę i zaczepiłam siedzącą przede mną Natalie, która po ułamku sekundy już zwrócona była twarzą do mnie.
      - Masz długopis? – spytałam, a dziewczyna dziwnie na mnie spojrzała.
      - A gdzie masz swój? – podniosła brew.
      - Nie pytaj. – odpowiedziałam, kręcą głową z zażenowania tym co zrobiłam.
      Na szczęście Nat miała drugi, więc po chwili kontynuowałam rozwiązywanie równań, które zadała nam pani Waters. Byłam całkowicie skupiona na tym co robiłam. Szło mi bardzo dobrze, ponieważ tak jak już wspominałam, nie miałam problemów z matematyką.
      - Ktoś chętny przyjść do tablicy i zrobić pierwsze zadanie? – odezwała się nauczycielka, przerywając absolutną ciszę panującą w pomieszczeniu. Bez zastanowienia podniosłam rękę widząc, że nie było więcej ochotników. – Zapraszam, panno Rey. – kobieta wskazała dłonią na tablicę.
      Podniosłam się z miejsca, chwyciłam swój zeszyt, gdzie miałam wszystko zapisane, po czym zaczęłam iść przed siebie. Wzięłam do ręki nieduży kawałek kredy i szybko zaczęłam zapisywać liczby. Czułam na sobie spojrzenia dosłownie każdej osoby znajdującej się w klasie; starałam się to ignorować.
      - Doskonale, Emilie. – matematyczka pochwaliła mnie a ja posłałam jej uśmiech, po czym powróciłam na swoje miejsce. Idąc zerknęłam jeszcze na zeszyt Luke’a, który wciąż był pusty. Chłopak trzymał w ręce mój długopis i patrzył na mnie kiedy szłam do swojej ławki. – To teraz zapraszam kogoś do kolejnego zadania. – powiedziała kobieta rozglądając się po całej klasie w poszukiwaniu ochotnika.
      Ponownie uniosłam prawą rękę w górę.
      - Daj szansę innym. – kobieta spojrzała na mnie, a ja zawiedziona opuściłam dłoń w dół. – To może… - zaczęła patrzeć na każdego po kolei. – Pan Hemmings. – zatrzymała spojrzenia na chłopaku siedzącym za mną. Blondyn nie poruszył się i wciąż znajdował się na swoim miejscu. – No dalej, Luke. Zapraszam do tablicy. – rozkazała Waters.
      - Kurwa. – usłyszałam jak powiedział cicho. Podniósł się, a ja widziałam jak zaciska mocno pięść. W drugiej ręce niósł zeszyt, który wciąż był pusty. Zaczęłam zastanawiać się, co będzie robił kiedy nauczycielka każe mu zapisać równanie. Chłopak stanął pod tablicą i udawał, że zastanawia się nad przykładem patrząc na czyste kartki.
      - No dalej, zapisz rozwiązanie. – Waters rozkazała.
      - Nie umiem. – blondyn mruknął cicho.
      - Słucham? – kobieta spytała, ponieważ ledwo go usłyszała.
      - Nie umiem. – powtórzył, nie patrząc na nią.
      - Spróbuj. – powiedziała.
      - Nie potrafię. – podniósł nieco głos i mocniej zacisnął pięść.
      - Wracaj na miejsce. – pokręciła głową widząc zachowanie Luke’a. – I proszę byś na przerwie został chwilę, musimy porozmawiać. – dodała kiedy on wracał do swojej ławki.
      - Świetnie. – zirytowany mruknął sam do siebie, kiedy siedział już przy swoim stoliku. Z racji tego, że znajdował się tuż za mną, mogłam go usłyszeć.
      Kolejne pół godziny lekcji zleciało wyjątkowo szybko. Dalej rozwiązywałam zadania podczas gdy inni uczniowie zapisywali prawidłowe rozwiązania na tablicy. Nagle rozległ się głośny dźwięk dzwonka. Zamknęłam swój zeszyt i wrzuciłam go do torby. Zarzuciłam ją na ramię i wstałam z krzesła. Natalie czekała już na mnie przy drzwiach więc jak najszybciej chciałam opuścić klasę i dołączyć do niej.
      - Emilie, mogę cię na chwilę prosić? – usłyszałam za sobą głos matematyczki, kiedy byłam już przy wyjściu. Nie chciałam jej ignorować, więc odwróciłam się do niej i podeszłam do biurka, przy którym ze skrzyżowanymi na piersi rękami stał Luke, spoglądając na mnie.
      - Tak, pani Waters? – spojrzałam na nią, zastanawiając się czego ode mnie chciała, skoro wie, że nie mam problemów z matematyką i zawsze jestem przygotowana do lekcji.
      - Usiądźcie. – wskazała na dwie pierwsze ławki. Posłuchaliśmy jej i zajęliśmy wyznaczone miejsca. – Luke, dlaczego nie rozwiązałeś równania kiedy cię o to poprosiłam? – skierowała swój wzrok na chłopaka, który nerwowo stukał palcami w blat stolika.
      - Mówiłem już, że nie umiałem. – powiedział, nie patrząc na nią.
      - Masz problemy z matematyką? – spytała, podchodząc do jego ławki.
      - Może. – odparł cicho.
      - Przepraszam, ale dlaczego ja tutaj jestem? – wtrąciłam się, patrząc pytająco na nauczycielkę.
      - Jesteś moją najlepszą uczennicą. – stwierdziła, na co ja się uśmiechnęłam. Poczułam się dumna z siebie i w końcu doceniona przez kogoś. Luke spojrzał na mnie a ja natychmiast odwróciłam wzrok, czując się speszona pod wpływem jego przeszywającego mnie spojrzenia. – Może zechciałabyś pomóc nowemu koledze? – spytała, pomimo tego iż wiedziała, że nie jest to prośba a raczej coś w rodzaju nakazu, który musiałam wypełnić. – Myślę, że znalazłabyś dwie czy trzy godziny w tygodniu, by go trochę podszkolić.
      Zerknęłam na siedzącego obok Luke’a, który nie wiadomo dlaczego delikatnie się uśmiechnął, jakby bardzo odpowiadała mu propozycja pani Waters. W sumie nie miałam nic do stracenia. Lubiłam pomagać, a douczanie kogoś, kto najwyraźniej ma duży problem z matematyką, było nawet dobrym pomysłem.
      - Mogę spróbować mu pomóc. – odezwałam się w końcu po chwili ciszy, podczas której zastanawiałam się jaką decyzję podjąć.
      - To świetnie. Teraz możecie już iść. Ustalcie wszystkie szczegóły między sobą. – powiedziała, po czym wskazała ręką na drzwi, usiadła przy swoim biurku i zaczęła coś notować w dzienniku.
      Wyszłam z pomieszczenia a zaraz za mną Luke. Ujrzałam stojącą przy swojej szafce Natalie. Miałam już do niej biec, ale przypomniałam sobie, że miałam dogadać się z nowym „kolegą” w sprawie korepetycji.
      - Więc. – zaczęłam, pochodząc do niego. Spojrzał na mnie. – Odpowiadają ci wtorki i czwartki? – spytałam. Wtedy mieliśmy najmniej zajęć w szkole, więc pomyślałam, że to właśnie te dni, będą najbardziej dogodne dla mnie.
      - Tak. – odpowiedział bez zastanowienia, tak jakby każdy dzień był dla niego dobry.
      - Ok, więc o czternastej w szkolnej bibliotece. – rzekłam, po czym zaczęłam oddalać się od niego idąc w kierunku wciąż czekającej na mnie przyjaciółki, która teraz z zaciekawieniem przyglądała się mojej rozmowie z wysokim blondynem.
      - Zaczekaj. – krzyknął, a ja odwróciłam się, zastanawiając się czego jeszcze chce. Posłałam mu pytające spojrzenie i przeniosłam ciężar ciała z jednej nogi na drugą.
      - Jestem Luke. – wyciągnął do mnie prawą dłoń, uśmiechając się lekko przy tym.
      - Emilie. – podałam mu rękę i ją uścisnęłam, odwzajemniając gest.
      - Miło mi cię poznać, Emilie. – powiedział wciąż potrząsając delikatnie moją dłoń.
      - Mnie również. – odparłam, po czym odeszłam.
      - Do zobaczenia. – dodał jeszcze kiedy, byłam już kilka metrów od niego.
      Nie odpowiedziałam nic, jedynie podniosłam rękę w górę i machnęłam do niego. Poprawiłam torbę i podbiegłam do swojej szafki, przy której czekała na mnie zniecierpliwiona Natalie.
      - Wybacz, że tak długo.
      - Dlaczego z nim rozmawiałaś? – spytała.
      - Waters poprosiła mnie, żebym pomogła mu w matmie. Podobno jest słaby i w ogóle. Więc pomyślałam, że nic nie stoi na przeszkodzie, żebym go pouczyła. – wytłumaczyłam się, otworzyłam swoją szafkę i wyjęłam wyjątkowo ciężki podręcznik od historii, ponieważ to właśnie był nasz następny przedmiot.
      - Korepetycje?  - uniosła brwi i zaczęła znacząco nimi poruszać, a na jej ustach pojawił się zadziorny uśmieszek. – Wiesz co to oznacza?
      - To nic nie oznacza. – szybko odpowiedziałam, chcąc wybić z jej głowy nieodpowiednie myśli.
      - On jest niezły, no przyznaj sama.
      - Nie wiem, chcę mu po prostu pomóc. – wyjaśniłam, mówiąc jej prawdę. Nie byłam zainteresowana Lukiem pod tym względem. Wiedziałam, że jest słaby w przedmiocie, którym ja jestem świetna, więc dlaczego miałabym nie udzielić mu pomocy?
      - Szkoda, że nie jestem tak dobra z matmy, jak ty. – brunetka zażartowała. – Chętnie bym mu pomogła.
      - Natalie, przestań. – skarciłam ją. Byłam przyzwyczajona do takiego zachowania przyjaciółki. Takie sytuacje zdarzały się nam dość często. Dziewczyna była trochę inna ode mnie i dla niej każda rozmowa z chłopakiem oznaczała, że to już musi być coś więcej. – Chodź już, bo spóźnimy się na historię. Wiesz, że pan Adams tego nie lubi. – powiedziałam, po czym zamknęłam swoją szafkę i razem z Nat, udałyśmy się na schody, którymi zeszłyśmy na pierwsze piętro do sali numer dwadzieścia trzy.
      Kolejne dwie lekcje zleciały dość szybko, pomimo tego, że byłam wyjątkowo znudzona i praktycznie bez przerwy wpatrywałam się w okno, nie będąc  ani trochę zainteresowana tym, co mówili nauczyciele. W końcu nadeszła długo wyczekiwana przerwa na lunch. Poszłyśmy na znajdującą się na parterze ogromną szkolną stołówkę, wzięłyśmy nasz obiad, który składał się z tłustych frytek, smażonych na zbyt starym oleju oraz puszki coca-coli. Zdrowe odżywanie, nie ma co.
      - Co robimy dziś po południu? – Natalie odezwała się, przeżuwając jedzenie.
      - Wpadnij do mnie, może obejrzymy jakiś film. – zaproponowałam.
      - Wyjdźmy gdzieś. Ostatnio ciągle siedzimy w domu.
      - Nie mam ochoty. – skłamałam. W swoim mieszkaniu czułam się najbezpieczniej, dlatego nie chciałam nigdzie iść. Miałyśmy w zwyczaju chadzać do parku czy do galerii handlowej, ale od „tamtego” wydarzenia już tego nie robiłyśmy.
      - Nie bądź nudziarą, Em. – przyjaciółka spojrzała na mnie wzrokiem, który dosłownie prosił mnie o to, bym zmieniła zdanie. Jednak ja nie miałam zamiaru tego zrobić.
      - Nie jestem. – zaprzeczyłam, wiedząc, że dziewczyna ma rację.
      - Jesteś. - od razu odpowiedziała, biorąc do ust kolejną długą frytkę, maczając ją wcześniej w ketchupie.
      - Skoro Ci to przeszkadza, to znajdź sobie inną przyjaciółkę. – zrobiłam smutną minę.
      - Daj spokój, przecież wiesz, że cię kocham. – objęła mnie ramieniem, po czym zmierzwiła moje włosy. Nienawidziłam kiedy to robiła.
      Skupiłyśmy się na jedzeniu i przez kilka następnych minut nie rozmawiałyśmy ze sobą. Nagle poczułam, że przyjaciółka dźga mnie łokciem w ramię.
      - Co? –spytałam, biorąc łyka zimnej coli.
      - Patrzą na nas. – szepnęła mi do ucha.
      - Kto?
      - Ci nowi. – odpowiedziała, wskazując głową na dwójkę chłopaków, siedzących kilka stolików dalej. Kiedy zauważyli nasze spojrzenia, od razu odwrócili wzrok i zaczęli prowadzić rozmowę.
      - Niech sobie patrzą, co mnie to obchodzi. – wzruszyłam obojętnie ramionami i wróciłam do konsumowania swojego obiadu.
      Niedługo potem skończyłyśmy nasze posiłki, po czym udałyśmy się na kolejne lekcje. O piętnastej zajęcia dobiegły końca a Natalie odwiozła mnie do domu. W drodze powrotnej jak zwykle czarny mercedes podążał za nami. Chciałam powiedzieć o tym przyjaciółce, ale wolałam nie ryzykować i nie poruszać przy niej tego tematu. Dotarłyśmy do mojej ulicy, a auto jadące za nami wyminęło nas  i skręciło w lewo na najbliższym skrzyżowaniu.
      - Będę u ciebie o siedemnastej. – Nat powiedziała, kiedy wysiadałam. – Przyniosę jakiś dobry film. – dodała.
      - Ok, to pa. – pomachałam jej, zamknęłam drzwi i szybkim krokiem udałam się do domu, po czym schodami wbiegłam do swojego pokoju. Zrzuciłam torbę na podłogę, zdjęłam bluzę i rzuciłam się na łóżko. Włożyłam do uszu słuchawki, włączyłam ulubioną piosenkę i zaczęłam relaksować się przy odprężających mnie dźwiękach.

____________________________________

znów nuda, wiem.
początki są ciężkie.
akcja w końcu jakoś musi zacząć się rozwijać, ale nie pochopnie już na samym początku.
będzie lepiej, już niedługo.
bądźcie cierpliwi :)

6 komentarzy:

  1. Ojj tam, wszystko się rozwinie. Ahh, ta pani Waters, gdyby wiedziała, że prawdopodobnie to Luke śledzi Emily, to by tego nie zrobiła. Albo jego koledzy. Albo antykoledzy.
    Wniosek jest prosty - matematycy nigdy nie wpadną na dobry plan względem ich uczniów.

    Rozdział zaliczam do całkiem udanych ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. Super;pp *nie umiem pisać dobrych komentarzy * ;((((( xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę doczekać się tych korepetycji ;] no i nadal ciekawi mnie ten samochód ;D
    @esparquez

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo fajny rozdział :)
    czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny :* + Luke i Calum tacy dyskretni hah xd

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny *.* serio,jest świetny.Ciekawi mnie co z tym samochodem.No i jak to będzie z tymi korepetycjami haha
    Rozdział naprawdę cudowny,czekam na następne.xo @leighsflowerx

    OdpowiedzUsuń