piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 11


Rodzice wyszli z domu kilka minut przed dziewiętnastą. Na dworze było już całkowicie ciemno, a ja zostałam zupełnie sama. Nie miałam pojęcia co robić; strasznie się bałam, że coś mi się stanie. Mama z tatą powiedzieli, że wrócą około szesnastej następnego dnia, więc oznaczało to, że przede mną jedna z najgorszych nocy w moim życiu (nie licząc tej, podczas której zostałam porwana).
Siedziałam na łóżku i przeglądałam różne strony w Internecie, jednocześnie pisząc smsy z Natalie. Próbowałam robić wszystko, by zabić czas, jednak nie wychodziło mi to za dobrze, ponieważ zerkałam na zegarek dosłownie co kilka sekund i czas zdawał się stać w miejscu.
Zasunęłam zasłonki, by nikt przypadkiem nie próbował mnie podglądać, a następnie postanowiłam udać się do łazienki i wziąć gorący prysznic, po którym zamierzałam położyć się spać. Stwierdziłam, że sen będzie najlepszym rozwiązaniem. Uznałam, że jeśli zamknę drzwi do pokoju na klucz, nikt nie wtargnie do środka i nie zrobi mi krzywdy. Zdjęłam więc ubrania i weszłam do kabiny prysznicowej, po czym odkręciłam wodę i zaczęłam się relaksować. Po upłynięciu około trzydziestu, może nawet i czterdziestu minut wyszłam ze środka i owinęłam swoje ciało w biały ręcznik. W końcu wyszłam z łazienki i ponownie usiadłam na swoim łóżku, uruchamiając laptopa. Była już dwudziesta pierwsza, więc całe dwie godziny miałam już za sobą. Może nie będzie tak źle, może nic się nie wydarzy.
Kiedy oglądałam jeden z teledysków mojego ulubionego zespołu, w pewnym momencie wydawało mi się, że usłyszałam pukanie do drzwi. Przyciszyłam więc dźwięk i nasłuchiwałam dalej. Nic jednak nie słyszałam, dlatego stwierdziłam, że to tylko moja wyobraźnia płata mi figle i próbuje mnie nastraszyć. Wróciłam więc do swojego poprzedniego zajęcia. Po chwili znów usłyszałam pukanie. Tym razem jednak byłam stu procentowo pewna tego, iż się nie przesłyszałam. Momentalnie wstałam z łóżka, nie wiedząc co robić. Nie zamierzałam otwierać. Nie miałam pojęcia, kto mógł być po drugiej stronie. Wiedziałam jednak, iż na pewno nie była to Natalie, ponieważ ona zawsze uprzedzała mnie, zanim do mnie przychodziła.
Pukanie nie ustępowało. Z sekundy na sekundę bałam się coraz bardziej. Uznałam, że jeśli pozostanę cicho, osoba stojąca za drzwiami pomyśli, że nikogo nie ma w domu. Zgasiłam więc światło w pokoju, i usiadłam na łóżku, nasłuchując uważnie tego co się działo. Po kilku chwilach pukanie ustąpiło. Zaczęła panować głucha cisza, która dla mnie była jeszcze bardziej przerażająca. I wtedy właśnie stało się coś, czego obawiałam się najbardziej. Drzwi wejściowe zaskrzypiały, co oznaczało, że ktoś wszedł do środka. Nie wiedziałam jakim cudem to mogło się wydarzyć. Prawdopodobnie rodzice zapomnieli ich zamknąć, myśląc, że będę gdzieś wychodzić i sama to zrobię. Cholera, no to jestem skończona. Wiedziałam, że to nie skończy się dobrze. Moje życie właśnie wisiało na włosku.
Usłyszałam kroki, zbliżające się w stronę schodów prowadzących na górę, gdzie znajdował się mój pokój. W efekcie paniki i strachu, które mnie ogarnęły, czym prędzej pobiegłam do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i usiadłam na podłodze, oplatając kolana ramionami. Moje serce biło niesamowicie szybko; oddech również przyjął nienaturalnie szybkie tempo. Nigdy w swoim życiu nie bałam się tak bardzo. Wiedziałam, że osoba, która właśnie wchodziła na górę po schodach, doskonale wiedziała, że tu jestem. Obawiałam się najgorszego zakończenia; a mianowicie, że tą osobą był mężczyzna, który porwał mnie tamtej nocy i że za chwilę znajdzie mnie skuloną na podłodze w łazience, po czym zabije bez chwili zastanowienia. Nie chciałam tak kończyć, nie tak wyobrażałam sobie koniec swojego życia, na pewno nie w tak młodym wieku.
Drzwi do mojego pokoju się otworzyły. Oznaczało to, iż lada moment ten ktoś zajrzy do łazienki, zobaczy, że jest zamknięta i dowie się, że tam jestem. Z moich oczu mimowolnie zaczęły wypływać łzy. Nie kontrolowałam tego, nie potrafiłam. Strach ogarnął całe moje ciało. Bałam się, że za chwilę wybuchnę i zacznę krzyczeć, piszczeć, szlochać. Udało mi się to jednak powstrzymać i wciąż pozostawałam cicho jak myszka. Zakryłam usta dłonią, by mój oddech był niesłyszalny, dla osoby, która aktualnie znajdowała się w moim pokoju.
Po kilku chwilach usłyszałam pukanie w drzwi od łazienki, w której przebywałam. Wiedziałam, że to koniec. Zaczęłam płakać coraz bardziej, trzęsąc się ze strachu. Za chwilę miał nadejść ten moment,  w którym ten człowiek wtargnie do pomieszczenia i prawdopodobnie mnie zastrzeli, zadźga nożem albo udusi.
Ponowne, trzykrotne pukanie.
- Emilie, jesteś tam? – usłyszałam za drzwiami znajomy głos.
Czy to miał być jakiś chory żart? Przestraszenie mnie na śmierć?
- Emilie? – powtórzył, pukając w drzwi jeszcze kilkakrotnie.
Wstałam z zimnej podłogi i poprawiłam ręcznik, w który wciąż byłam owinięta gdyż wcześniej nie miałam nawet okazji się ubrać. Odetchnęłam z ulgą, ale z moich oczu wciąż wypływały łzy. Nie potrafiłam tego powstrzymać. Być może działo się tak, ponieważ wiedziałam, że za ścianą nie stoi żaden potencjalny morderca, tylko cholerny Hemmings, który wystraszył mnie jak nigdy dotąd.
Powoli przekręciłam klucz w drzwiach, następnie je otwierając i wychylając zza nich głowę. Od razu ujrzałam znajomą postać stojącą na środku pokoju i uśmiechającą się do mnie. Kiedy on zobaczył moją załzawioną twarz od razu do mnie podbiegł, jednak ja szybko go od siebie odepchnęłam.
- Czy ty już naprawdę oszalałeś?! Co ty tutaj robisz?! – zaczęłam wrzeszczeć, nie mogąc poskromić ogarniającego mnie zdenerwowania. – Omal nie umarłam ze strachu, ty idioto!
- Emi, uspokój się – powiedział, ponownie się do mnie zbliżając, jednak ja zrobiłam kilka kroków w tył.
- Jak, do jasnej cholery mam się uspokoić?! – nie przestawałam krzyczeć. – Boże, myślałam, że to…
- Kto? – spytał.
- Jakiś włamywacz, czy coś – skłamałam, nie chcąc wspominać mu o tym, że spodziewałam się któregoś z mężczyzn, który tamtej nocy na imprezie mnie porwał.
- Nie chciałem cię wystraszyć, wybacz – próbował mnie uspokoić, jednak kiepsko mu to wychodziło.
- Tak właściwie, to co tutaj… - chciałam zapytać, jednak przerwałam, gdyż moją uwagę zwróciło coś innego. – Dlaczego moje okno jest otwarte? – zdziwiłam się.
- Dzwoniłem do ciebie, ale nie odbierałaś, chciałem wejść drzwiami, ale były zamknięte, myślałem że coś się stało – zaczął tłumaczyć. – No i zauważyłem uchylone okno, więc pomyślałem, że wejdę i zobaczę czy wszystko w porządku.
- Czy ty naprawdę jesteś nienormalny? – krzyknęłam. – Jak mogłeś…
Przerwałam, gdyż poskładałam wszystkie fakty w jedną całość. Skoro Luke wszedł do mojego pokoju przez okno, to musiało oznaczać, że ktoś wcześniej wszedł drzwiami i naprawdę chciał mnie dorwać.
- O mój Boże – szepnęłam, zakrywając usta dłonią.
- Co się stało, Emilie? – spytał zmartwiony Hemmings.
- Luke, ktoś był w moim domu… - odpowiedziałam.
- Co?
- Ktoś był w moim domu, przysięgam – powtórzyłam. – Rodzice wyszli i chyba zapomnieli zamknąć drzwi. Potem ktoś zaczął pukać, a kiedy nie otworzyłam, wszedł do środka – wyjaśniłam mu.
- Jesteś tego pewna?
- Oczywiście, że tak – skinęłam głową. – On nadal może tu być.
- Zostań tu, pójdę sprawdzić – powiedział, po czym odwrócił się i wyszedł z mojego pokoju.
Usiadłam na łóżku i po prostu nie wierzyłam, że to się działo. Co by było gdyby Luke nie wszedł do mnie przez okno? Czy właśnie byłabym już martwa, czy może gdzieś porwana i poddana okropnym torturom?
Po kilku chwilach Hemmings wrócił z powrotem do mojej sypialni.
- Nikogo nie ma – stwierdził, wchodząc do środka.
- Jesteś pewien?
- Tak, chyba tak – odpowiedział, nie do końca będąc pewnym czy to co mówił było prawdę. – Tu nie jest bezpiecznie, musimy stąd iść.
- Gdzie? – spytałam zdziwiona.
- Nie wiem , gdziekolwiek, jak najdalej stąd – odparł. – Ubierz się i zejdź na dół, poczekam tam na ciebie – powiedział, po czym opuścił pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi i ponownie zostawiając mnie tam samą.
Dopiero wtedy zorientowałam się, że wciąż miałam na sobie jedynie ręcznik. W innej sytuacji czułabym ogromne zażenowanie stojąc przed Lukiem owinięta jedynie w kawałek materiału, jednak w tamtej chwili sprawa była tak poważna, że zupełnie o tym zapomniałam. Szybko więc przebrałam się w jeansy i pierwszą, czystą koszulkę, która wpadła mi w ręce. Związałam jeszcze lekko mokre włosy w kucyk, po czym pospiesznie zbiegłam po schodach. Przy drzwiach wyjściowych dostrzegłam czekającego na mnie Hemmingsa. Stał oparty o jedną ze ścian i rozmawiał z kimś przez telefon. Nie zauważył mnie, więc nie przerwał prowadzonej rozmowy. Postanowiłam więc co nieco podsłuchać.
- Tak, jestem u niej… Nie wiem… Nie, nie możemy tu zostać… On tu był… - przerwał swoją wypowiedź kiedy zobaczył, że zbliżam się w jego kierunku. Schował telefon do kieszeni i posłał mi wymuszony uśmiech.
Ja natomiast próbowałam analizować to, co przed chwilą słyszałam. Z kim on rozmawiał? Obstawiałam, iż mógł to być Calum, ponieważ nigdy nie widziałam go w innym towarzystwie, zawsze przebywał tylko z nim. Kim był „on”? Czy Luke wiedział, kto był u mnie w domu? Czy to miało jakiś związek z tą imprezą, po której zostałam porwana? Czy Hemmings jest w to wszystko zamieszany?
Byłam całkowicie tym wszystkim zdezorientowana i nie znałam odpowiedzi praktycznie na żadne z pytań, które pojawiły się w mojej głowie. Wiedziałam jednak, że Luke ukrywa przede mną coś ważnego i zamierzałam się tego dowiedzieć, właśnie teraz.
- Z kim rozmawiałeś? – spytałam, stając naprzeciwko niego.
- Z nikim – odparł szybko.
- Z Calumem? – dalej dopytywałam, nie dając za wygraną.
- Czy ty zawsze musisz wiedzieć wszystko?
- Tak – skinęłam głową.
- Chodź, musimy jechać – zignorował mnie.
Szarpnął za klamkę, otworzył drzwi i już po chwili był na zewnątrz. Wyszłam zaraz za nim. Na podjeździe zauważyłam jego samochód.
- Jutro rano musimy być w szkole – powiedziałam, kiedy oboje kierowaliśmy się w stronę jego auta.
- Nic się nie stanie, jeśli opuścisz jeden dzień – odparł, otwierając przede mną drzwi, bym mogła wsiąść do środka.
- Obiecałam rodzicom – rzekłam, zajmując miejsce na fotelu pasażera i zapinając pas bezpieczeństwa. – Poza tym, gdzie jedziemy? – spytałam.
- Jeszcze nie wiem, ale zostanie w domu na noc, to nie jest najlepszy pomysł – odpowiedział, zapalając silnik i ruszając do przodu.
Nie pytałam o nic więcej, tylko czekałam na to, jak to wszystko dalej się potoczy. Sama nie byłam do końca pewna tego, dlaczego wsiadłam z nim do samochodu. Ani trochę mu nie ufałam, nie wiedziałam czy to co mi mówi jest prawdą. Równie dobrze to on mógłby być jednym z tych, którzy wtedy mnie porwali. Być może teraz miał zamiar wywieźć mnie gdzieś do lasu, zabić i wrzucić moje zwłoki do rzeki. Może od samego początku taki właśnie był jego plan. Bałam się, ale z jednej strony czułam, gdzieś w głębi duszy, że w jego towarzystwie nie grozi mi nic złego, czułam się bezpieczna.
- Luke? – zagadnęłam, po kilkuminutowej ciszy panującej wokół nas.
- Tak? – odwrócił głowę w moją stronę, by na mnie spojrzeć.
- Gdzie jedziemy? – spytałam.
- W bezpieczne miejsce – odparł, ponownie przenosząc wzrok na drogę.
Nie dopytywałam dalej, gdyż wiedziałam, że i tak nic nie zdziałam, ponieważ on nigdy nie odpowiadał na większość moich pytań. On i ta jego cholerna tajemniczość, która czasami doprowadzała mnie do szału.
Po przejechaniu jeszcze kilku kilometrów, auto w końcu się zatrzymało. Rozejrzałam się dokładniej po okolicy, do której przyjechaliśmy, ale miałam spory problem z rozpoznaniem, w której części Los Angeles właśnie się znajdowaliśmy. Całkowita ciemność panująca na zewnątrz jeszcze bardziej utrudniała mi zadanie. Byłam jedynie pewna tego, że nigdy wcześniej nie byłam w tym miejscu.
- Poczekaj chwilę – Luke powiedział, po czym wysiadł z auta, zostawiając mnie samą.
Wrócił dosłownie po kilku sekundach i podał mi koc, który wyciągnął z bagażnika swojego samochodu.
- Po co mi to? – spytałam.
- Masz do wyboru albo spać tutaj, albo wrócić do domu, w którym nadal może być… włamywacz – odparł.
Westchnęłam głęboko, biorąc od niego koc. Nie chciałam tam wracać wiedząc, że ktoś nadal może tam na mnie czyhać. Oczywiście pomysł ze spaniem w samochodzie Hemmingsa również nie przypadł mi do gustu, ale wiedziałam, że nie miałam innego wyboru, jeśli chciałam by nic złego mi się nie stało. To było jedyne wyjście z tej sytuacji.
- Obiecaj, że nigdzie się stąd nie ruszysz, ok?
- A ty nie zostajesz? – spytałam zdziwiona.
- Nie mogę, muszę coś załatwić – odpowiedział.
- Co?
- Coś ważnego. Ale nie martw się, nic złego ci się tu nie stanie, to mogę ci zagwarantować .
- Skoro tak twierdzisz.
- Dobranoc, Emi – powiedział, po czym zamknął drzwi i zaczął oddalać się, by po chwili zupełnie zniknąć z zasięgu mojego wzroku.
Rozłożyłam siedzenie, tak by móc się położyć, po czym nakryłam się kocem i przymknęłam powieki. Wiedziałam, że nie było takiej opcji, bym tu zasnęła, ale chciałam po prostu się uspokoić i spokojnie nad wszystkim zastanowić.
 _________________________

wybaczcie spóźnienie, nie miałam internetu cały tydzień.
jeśli czytacie skomentujcie, to dla mnie bardzo ważne.
tt: @ayejusteen


7 komentarzy:

  1. Luke wie, kto to! Ależ mnie to ciekawi, no! ;) Btw. ja bym się bała zostać w tym samochodzie xD
    ~A.

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przypuszczam, że Luke i Calum ją wtedy uratowali.
    Świetny rozdział. Nie mogę doczekać się co będzie dalej.
    ~J.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju jeju jeju .... Brak slów <3

    OdpowiedzUsuń
  5. kasjkd świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń