Rodzice wyszli z domu kilka minut przed dziewiętnastą. Na
dworze było już całkowicie ciemno, a ja zostałam zupełnie sama. Nie miałam
pojęcia co robić; strasznie się bałam, że coś mi się stanie. Mama z tatą
powiedzieli, że wrócą około szesnastej następnego dnia, więc oznaczało to, że
przede mną jedna z najgorszych nocy w moim życiu (nie licząc tej, podczas
której zostałam porwana).
Siedziałam na łóżku i przeglądałam różne strony w
Internecie, jednocześnie pisząc smsy z Natalie. Próbowałam robić wszystko, by
zabić czas, jednak nie wychodziło mi to za dobrze, ponieważ zerkałam na zegarek
dosłownie co kilka sekund i czas zdawał się stać w miejscu.
Zasunęłam zasłonki, by nikt przypadkiem nie próbował mnie
podglądać, a następnie postanowiłam udać się do łazienki i wziąć gorący
prysznic, po którym zamierzałam położyć się spać. Stwierdziłam, że sen będzie
najlepszym rozwiązaniem. Uznałam, że jeśli zamknę drzwi do pokoju na klucz,
nikt nie wtargnie do środka i nie zrobi mi krzywdy. Zdjęłam więc ubrania i
weszłam do kabiny prysznicowej, po czym odkręciłam wodę i zaczęłam się
relaksować. Po upłynięciu około trzydziestu, może nawet i czterdziestu minut
wyszłam ze środka i owinęłam swoje ciało w biały ręcznik. W końcu wyszłam z
łazienki i ponownie usiadłam na swoim łóżku, uruchamiając laptopa. Była już
dwudziesta pierwsza, więc całe dwie godziny miałam już za sobą. Może nie będzie
tak źle, może nic się nie wydarzy.
Kiedy oglądałam jeden z teledysków mojego ulubionego
zespołu, w pewnym momencie wydawało mi się, że usłyszałam pukanie do drzwi.
Przyciszyłam więc dźwięk i nasłuchiwałam dalej. Nic jednak nie słyszałam,
dlatego stwierdziłam, że to tylko moja wyobraźnia płata mi figle i próbuje mnie
nastraszyć. Wróciłam więc do swojego poprzedniego zajęcia. Po chwili znów
usłyszałam pukanie. Tym razem jednak byłam stu procentowo pewna tego, iż się
nie przesłyszałam. Momentalnie wstałam z łóżka, nie wiedząc co robić. Nie
zamierzałam otwierać. Nie miałam pojęcia, kto mógł być po drugiej stronie.
Wiedziałam jednak, iż na pewno nie była to Natalie, ponieważ ona zawsze
uprzedzała mnie, zanim do mnie przychodziła.
Pukanie nie ustępowało. Z sekundy na sekundę bałam się coraz
bardziej. Uznałam, że jeśli pozostanę cicho, osoba stojąca za drzwiami pomyśli,
że nikogo nie ma w domu. Zgasiłam więc światło w pokoju, i usiadłam na łóżku,
nasłuchując uważnie tego co się działo. Po kilku chwilach pukanie ustąpiło.
Zaczęła panować głucha cisza, która dla mnie była jeszcze bardziej
przerażająca. I wtedy właśnie stało się coś, czego obawiałam się najbardziej.
Drzwi wejściowe zaskrzypiały, co oznaczało, że ktoś wszedł do środka. Nie
wiedziałam jakim cudem to mogło się wydarzyć. Prawdopodobnie rodzice zapomnieli
ich zamknąć, myśląc, że będę gdzieś wychodzić i sama to zrobię. Cholera, no to
jestem skończona. Wiedziałam, że to nie skończy się dobrze. Moje życie właśnie
wisiało na włosku.
Usłyszałam kroki, zbliżające się w stronę schodów
prowadzących na górę, gdzie znajdował się mój pokój. W efekcie paniki i
strachu, które mnie ogarnęły, czym prędzej pobiegłam do łazienki. Zamknęłam za
sobą drzwi na klucz i usiadłam na podłodze, oplatając kolana ramionami. Moje
serce biło niesamowicie szybko; oddech również przyjął nienaturalnie szybkie
tempo. Nigdy w swoim życiu nie bałam się tak bardzo. Wiedziałam, że osoba,
która właśnie wchodziła na górę po schodach, doskonale wiedziała, że tu jestem.
Obawiałam się najgorszego zakończenia; a mianowicie, że tą osobą był mężczyzna,
który porwał mnie tamtej nocy i że za chwilę znajdzie mnie skuloną na podłodze
w łazience, po czym zabije bez chwili zastanowienia. Nie chciałam tak kończyć,
nie tak wyobrażałam sobie koniec swojego życia, na pewno nie w tak młodym
wieku.
Drzwi do mojego pokoju się otworzyły. Oznaczało to, iż lada
moment ten ktoś zajrzy do łazienki, zobaczy, że jest zamknięta i dowie się, że
tam jestem. Z moich oczu mimowolnie zaczęły wypływać łzy. Nie kontrolowałam
tego, nie potrafiłam. Strach ogarnął całe moje ciało. Bałam się, że za chwilę
wybuchnę i zacznę krzyczeć, piszczeć, szlochać. Udało mi się to jednak powstrzymać
i wciąż pozostawałam cicho jak myszka. Zakryłam usta dłonią, by mój oddech był
niesłyszalny, dla osoby, która aktualnie znajdowała się w moim pokoju.
Po kilku chwilach usłyszałam pukanie w drzwi od łazienki, w
której przebywałam. Wiedziałam, że to koniec. Zaczęłam płakać coraz bardziej,
trzęsąc się ze strachu. Za chwilę miał nadejść ten moment, w którym ten człowiek wtargnie do
pomieszczenia i prawdopodobnie mnie zastrzeli, zadźga nożem albo udusi.
Ponowne, trzykrotne pukanie.
- Emilie, jesteś tam? – usłyszałam za drzwiami znajomy głos.
Czy to miał być jakiś chory żart? Przestraszenie mnie na
śmierć?
- Emilie? – powtórzył, pukając w drzwi jeszcze kilkakrotnie.
Wstałam z zimnej podłogi i poprawiłam ręcznik, w który wciąż
byłam owinięta gdyż wcześniej nie miałam nawet okazji się ubrać. Odetchnęłam z
ulgą, ale z moich oczu wciąż wypływały łzy. Nie potrafiłam tego powstrzymać.
Być może działo się tak, ponieważ wiedziałam, że za ścianą nie stoi żaden
potencjalny morderca, tylko cholerny Hemmings, który wystraszył mnie jak nigdy
dotąd.
Powoli przekręciłam klucz w drzwiach, następnie je
otwierając i wychylając zza nich głowę. Od razu ujrzałam znajomą postać stojącą
na środku pokoju i uśmiechającą się do mnie. Kiedy on zobaczył moją załzawioną
twarz od razu do mnie podbiegł, jednak ja szybko go od siebie odepchnęłam.
- Czy ty już naprawdę oszalałeś?! Co ty tutaj robisz?! –
zaczęłam wrzeszczeć, nie mogąc poskromić ogarniającego mnie zdenerwowania. –
Omal nie umarłam ze strachu, ty idioto!
- Emi, uspokój się – powiedział, ponownie się do mnie
zbliżając, jednak ja zrobiłam kilka kroków w tył.
- Jak, do jasnej cholery mam się uspokoić?! – nie
przestawałam krzyczeć. – Boże, myślałam, że to…
- Kto? – spytał.
- Jakiś włamywacz, czy coś – skłamałam, nie chcąc wspominać
mu o tym, że spodziewałam się któregoś z mężczyzn, który tamtej nocy na
imprezie mnie porwał.
- Nie chciałem cię wystraszyć, wybacz – próbował mnie
uspokoić, jednak kiepsko mu to wychodziło.
- Tak właściwie, to co tutaj… - chciałam zapytać, jednak
przerwałam, gdyż moją uwagę zwróciło coś innego. – Dlaczego moje okno jest
otwarte? – zdziwiłam się.
- Dzwoniłem do ciebie, ale nie odbierałaś, chciałem wejść
drzwiami, ale były zamknięte, myślałem że coś się stało – zaczął tłumaczyć. –
No i zauważyłem uchylone okno, więc pomyślałem, że wejdę i zobaczę czy wszystko
w porządku.
- Czy ty naprawdę jesteś nienormalny? – krzyknęłam. – Jak
mogłeś…
Przerwałam, gdyż poskładałam wszystkie fakty w jedną całość.
Skoro Luke wszedł do mojego pokoju przez okno, to musiało oznaczać, że ktoś
wcześniej wszedł drzwiami i naprawdę chciał mnie dorwać.
- O mój Boże – szepnęłam, zakrywając usta dłonią.
- Co się stało, Emilie? – spytał zmartwiony Hemmings.
- Luke, ktoś był w moim domu… - odpowiedziałam.
- Co?
- Ktoś był w moim domu, przysięgam – powtórzyłam. – Rodzice
wyszli i chyba zapomnieli zamknąć drzwi. Potem ktoś zaczął pukać, a kiedy nie
otworzyłam, wszedł do środka – wyjaśniłam mu.
- Jesteś tego pewna?
- Oczywiście, że tak – skinęłam głową. – On nadal może tu
być.
- Zostań tu, pójdę sprawdzić – powiedział, po czym odwrócił
się i wyszedł z mojego pokoju.
Usiadłam na łóżku i po prostu nie wierzyłam, że to się
działo. Co by było gdyby Luke nie wszedł do mnie przez okno? Czy właśnie
byłabym już martwa, czy może gdzieś porwana i poddana okropnym torturom?
Po kilku chwilach Hemmings wrócił z powrotem do mojej
sypialni.
- Nikogo nie ma – stwierdził, wchodząc do środka.
- Jesteś pewien?
- Tak, chyba tak – odpowiedział, nie do końca będąc pewnym
czy to co mówił było prawdę. – Tu nie jest bezpiecznie, musimy stąd iść.
- Gdzie? – spytałam zdziwiona.
- Nie wiem , gdziekolwiek, jak najdalej stąd – odparł. –
Ubierz się i zejdź na dół, poczekam tam na ciebie – powiedział, po czym opuścił
pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi i ponownie zostawiając mnie tam samą.
Dopiero wtedy zorientowałam się, że wciąż miałam na sobie
jedynie ręcznik. W innej sytuacji czułabym ogromne zażenowanie stojąc przed
Lukiem owinięta jedynie w kawałek materiału, jednak w tamtej chwili sprawa była
tak poważna, że zupełnie o tym zapomniałam. Szybko więc przebrałam się w jeansy
i pierwszą, czystą koszulkę, która wpadła mi w ręce. Związałam jeszcze lekko
mokre włosy w kucyk, po czym pospiesznie zbiegłam po schodach. Przy drzwiach
wyjściowych dostrzegłam czekającego na mnie Hemmingsa. Stał oparty o jedną ze
ścian i rozmawiał z kimś przez telefon. Nie zauważył mnie, więc nie przerwał
prowadzonej rozmowy. Postanowiłam więc co nieco podsłuchać.
- Tak, jestem u niej… Nie wiem… Nie, nie możemy tu zostać…
On tu był… - przerwał swoją wypowiedź kiedy zobaczył, że zbliżam się w jego
kierunku. Schował telefon do kieszeni i posłał mi wymuszony uśmiech.
Ja natomiast próbowałam analizować to, co przed chwilą
słyszałam. Z kim on rozmawiał? Obstawiałam, iż mógł to być Calum, ponieważ
nigdy nie widziałam go w innym towarzystwie, zawsze przebywał tylko z nim. Kim
był „on”? Czy Luke wiedział, kto był u mnie w domu? Czy to miało jakiś związek
z tą imprezą, po której zostałam porwana? Czy Hemmings jest w to wszystko
zamieszany?
Byłam całkowicie tym wszystkim zdezorientowana i nie znałam
odpowiedzi praktycznie na żadne z pytań, które pojawiły się w mojej głowie.
Wiedziałam jednak, że Luke ukrywa przede mną coś ważnego i zamierzałam się tego
dowiedzieć, właśnie teraz.
- Z kim rozmawiałeś? – spytałam, stając naprzeciwko niego.
- Z nikim – odparł szybko.
- Z Calumem? – dalej dopytywałam, nie dając za wygraną.
- Czy ty zawsze musisz wiedzieć wszystko?
- Tak – skinęłam głową.
- Chodź, musimy jechać – zignorował mnie.
Szarpnął za klamkę, otworzył drzwi i już po chwili był na
zewnątrz. Wyszłam zaraz za nim. Na podjeździe zauważyłam jego samochód.
- Jutro rano musimy być w szkole – powiedziałam, kiedy oboje
kierowaliśmy się w stronę jego auta.
- Nic się nie stanie, jeśli opuścisz jeden dzień – odparł,
otwierając przede mną drzwi, bym mogła wsiąść do środka.
- Obiecałam rodzicom – rzekłam, zajmując miejsce na fotelu
pasażera i zapinając pas bezpieczeństwa. – Poza tym, gdzie jedziemy? –
spytałam.
- Jeszcze nie wiem, ale zostanie w domu na noc, to nie jest
najlepszy pomysł – odpowiedział, zapalając silnik i ruszając do przodu.
Nie pytałam o nic więcej, tylko czekałam na to, jak to
wszystko dalej się potoczy. Sama nie byłam do końca pewna tego, dlaczego
wsiadłam z nim do samochodu. Ani trochę mu nie ufałam, nie wiedziałam czy to co
mi mówi jest prawdą. Równie dobrze to on mógłby być jednym z tych, którzy wtedy
mnie porwali. Być może teraz miał zamiar wywieźć mnie gdzieś do lasu, zabić i
wrzucić moje zwłoki do rzeki. Może od samego początku taki właśnie był jego
plan. Bałam się, ale z jednej strony czułam, gdzieś w głębi duszy, że w jego towarzystwie
nie grozi mi nic złego, czułam się bezpieczna.
- Luke? – zagadnęłam, po kilkuminutowej ciszy panującej
wokół nas.
- Tak? – odwrócił głowę w moją stronę, by na mnie spojrzeć.
- Gdzie jedziemy? – spytałam.
- W bezpieczne miejsce – odparł, ponownie przenosząc wzrok
na drogę.
Nie dopytywałam dalej, gdyż wiedziałam, że i tak nic nie
zdziałam, ponieważ on nigdy nie odpowiadał na większość moich pytań. On i ta
jego cholerna tajemniczość, która czasami doprowadzała mnie do szału.
Po przejechaniu jeszcze kilku kilometrów, auto w końcu się
zatrzymało. Rozejrzałam się dokładniej po okolicy, do której przyjechaliśmy,
ale miałam spory problem z rozpoznaniem, w której części Los Angeles właśnie
się znajdowaliśmy. Całkowita ciemność panująca na zewnątrz jeszcze bardziej
utrudniała mi zadanie. Byłam jedynie pewna tego, że nigdy wcześniej nie byłam w
tym miejscu.
- Poczekaj chwilę – Luke powiedział, po czym wysiadł z auta,
zostawiając mnie samą.
Wrócił dosłownie po kilku sekundach i podał mi koc, który
wyciągnął z bagażnika swojego samochodu.
- Po co mi to? – spytałam.
- Masz do wyboru albo spać tutaj, albo wrócić do domu, w
którym nadal może być… włamywacz – odparł.
Westchnęłam głęboko, biorąc od niego koc. Nie chciałam tam
wracać wiedząc, że ktoś nadal może tam na mnie czyhać. Oczywiście pomysł ze
spaniem w samochodzie Hemmingsa również nie przypadł mi do gustu, ale
wiedziałam, że nie miałam innego wyboru, jeśli chciałam by nic złego mi się nie
stało. To było jedyne wyjście z tej sytuacji.
- Obiecaj, że nigdzie się stąd nie ruszysz, ok?
- A ty nie zostajesz? – spytałam zdziwiona.
- Nie mogę, muszę coś załatwić – odpowiedział.
- Co?
- Coś ważnego. Ale nie martw się, nic złego ci się tu nie
stanie, to mogę ci zagwarantować .
- Skoro tak twierdzisz.
- Dobranoc, Emi – powiedział, po czym zamknął drzwi i zaczął
oddalać się, by po chwili zupełnie zniknąć z zasięgu mojego wzroku.
Rozłożyłam siedzenie, tak by móc się położyć, po czym
nakryłam się kocem i przymknęłam powieki. Wiedziałam, że nie było takiej opcji,
bym tu zasnęła, ale chciałam po prostu się uspokoić i spokojnie nad wszystkim
zastanowić.
_________________________
wybaczcie spóźnienie, nie miałam internetu cały tydzień.
jeśli czytacie skomentujcie, to dla mnie bardzo ważne.
tt: @ayejusteen
Omg,brak słów.C u d o w n e
OdpowiedzUsuńLuke wie, kto to! Ależ mnie to ciekawi, no! ;) Btw. ja bym się bała zostać w tym samochodzie xD
OdpowiedzUsuń~A.
świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńświetny x
OdpowiedzUsuńPrzypuszczam, że Luke i Calum ją wtedy uratowali.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Nie mogę doczekać się co będzie dalej.
~J.
Jeju jeju jeju .... Brak slów <3
OdpowiedzUsuńkasjkd świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuń