poniedziałek, 15 września 2014

Rozdział 1



      Od feralnego zdarzenia minął już tydzień. Przez cały ten czas, nawet na krótką chwilę nie opuściłam mojego domu. Zamknięta w swoich czterech ścianach, siedziałam skulona na dużym łóżku, patrząc nerwowo w znajdujące się po mojej lewej stronie okno, upewniając się, czy przypadkiem nikt mnie nie obserwuje. Swój pokój opuszczałam jedynie w celu skorzystania z toalety lub zjedzenia jakiegoś posiłku. Wykonywałam te czynności wyjątkowo szybko, po czym wracałam do swojego kąta.
      Miałam setki nieodebranych połączeń i nieodczytanych wiadomości od Natalie, rodzice zadawali całą masę niepotrzebnych pytań, na które nie zamierzałam odpowiadać. Moim wytłumaczeniem na ciągłe spędzanie czasu w samotności stała się wymyślona choroba, którą musiałam bardzo dobrze symulować, gdy mama lub tata znajdowali się w pobliżu. Jednak po kilku dniach wszyscy zaczęli się martwić. Zastanawiali się, co takiego się ze mną stało. Zawsze radosna, uśmiechnięta, pełna życia nastolatka nagle traci cały swój optymizm i pozytywną energię, zamyka się w swoim pokoju i nie daje znaku życia. Bałam się, naprawdę się bałam. Byłam wręcz przerażona. Obawiałam się tego, że jeśli chociażby na ułamek sekundy wyjdę z domu, zostanę porwana lub nawet brutalnie zamordowana, ponieważ tamtego wieczoru byłam świadkiem zdarzeń, o których nigdy nie powinnam była się dowiadywać. Niestety mój pech, okropne wyczucie czasu oraz fatalny zbieg okoliczności sprawiły, iż stało się właśnie tak, a nie inaczej. Nie zdołam cofnąć czasu. Wiedziałam, że tamci ludzie będą pragnąć zemsty. Jeden z nich, który tak bardzo chciał odebrać mi życie, przystawiając broń do skroni, na pewno nie odpuści, pomimo moich zapewnień o tym, że nigdy nikomu nie powiem o tym, co widziałam, a raczej mogę stwierdzić, że słyszałam, ponieważ moje oczy przez cały ten czas były zawiązane. Jedyne co mogłabym powiedzieć idąc na policję to to, że zostałam porwana, widząc dwóch mężczyzn kradnących auto, a następnie potrącających i mordujących jakąś osobę. Nie widziałam ich twarzy. Jedyne co zapamiętałam to ich głosy, a zwłaszcza ten jeden głos, którego właściciel pragnął mojej śmierci. Później pojawiło się ich jeszcze dwóch. Tamci jednak najwyraźniej byli inni niż moi porywacze, ponieważ nie mieli w planach zamordowania mnie. Mogę nawet śmiało stwierdzić, że to właśnie im zawdzięczam to, że w tej chwili żyję, oraz jestem cała i zdrowa, ponieważ powstrzymali oni mężczyznę przykładającego mi pistolet do czoła, a następnie odwieźli mnie do domu. Sama nie wiedziałam do końca, dlaczego tak właśnie postąpili, ale byłam naprawdę wdzięczna. Być może ich sumienie ich powstrzymywało i nie chcieli krzywdzić całkowicie niewinnej osoby. Kiedy byłam wśród nich, nie odzywali się zbyt dużo, dlatego z rozpoznaniem ich głosów miałabym dużo większy problem. Rozważałam oczywiście pójście ze wszystkim na policję, czy też powiedzenie rodzicom o tym, co wydarzyło się tamtej nocy. Jednak strach, który mnie ogarniał był zbyt duży, dlatego też nie zrobiłam tego.
      Jedyne o czym marzyłam, to zapomnienie tego pechowego dla mnie dnia, całkowite wyrzucenie go z mojej pamięci oraz powrót do dawnej normalności. Nie było to jednak łatwe zadanie, gdyż wydarzenie to pozostawiło trwały uraz na mojej psychice. Nigdy wcześniej nie miałam tak traumatycznego przeżycia, dlatego naprawdę ciężko było mi sobie z tym wszystkim poradzić, w dodatku całkiem samej. Powiedzenie komuś niosło ze sobą zbyt duże ryzyko. Za bardzo kochałam życie, by teraz stracić je przez własną głupotę i lekkomyślność.
      - Emilie, wyjdź wreszcie! – głos mamy stojącej za drzwiami do mojej sypialni wyrwał mnie z przemyśleń. – Dziś pierwszy dzień szkoły, przecież nie chcesz być spóźniona. – dodała, pukając jeszcze kilka razy, po czym odeszła.
      Wyjście z domu w tej sytuacji było czymś nieuniknionym. Żałowałam, że nie byłam rok starsza, ponieważ wtedy właśnie teraz szłabym na studia, co oznaczałoby przeprowadzkę do innego miasta. Niestety jednak przede mną ostatni, najgorszy zarazem rok szkoły średniej, który nie zapowiada się zbyt interesująco.
      Wstałam z łóżka, dokładnie je pościeliłam, a następnie chwyciłam wiszącą na wieszaku brązową torbę z długim paskiem, zarzuciłam ją na ramię i powoli zaczęłam otwierać drzwi. Byłam zdecydowanie za bardzo przewrażliwiona na punkcie tego wszystkiego, ponieważ nim zdążyłam wyjść na korytarz, najpierw ostrożnie wychyliłam głowę zza ściany i rozejrzałam się wokoło, upewniając się czy aby na pewno za rogiem nie czyha na mnie zabójca z nożem lub co gorsza siekierą w ręku. Nie ujrzałam nic podejrzanego, więc zeszłam w dół po drewnianych schodach, które zaczęły skrzypieć pod wpływem mojego ciężaru. Po chwili znalazłam się w kuchni, gdzie ujrzałam mamę przygotowującą kanapki z serem oraz tatę, który czytał najnowszą gazetę, co chwilę biorąc łyka gorącej, czarnej kawy ze swojego ulubionego kubka.
      - Twoje kluczyki leżą na szafce przy wyjściu, wczoraj zatankowałem ci auto. – odezwał się ojciec, nie odrywając wzroku od czytanego właśnie artykułu.
      - Tato? – zagadnęłam nieśmiało.
      - Tak? – odparł, zerkając na mnie.
      - Mógłbyś mnie zawieźć do szkoły? – spytałam, patrząc w podłogę, która nagle zaczęła wydawać się wyjątkowo interesująca.
      - Przecież specjalnie kupiliśmy ci samochód, byś sama mogła jeździć. – wtrąciła się mama, wycierając nóż, którym przed chwilą smarowała świeże pieczywo.
      - Wiem, ale po szkole umówiłam się z Natalie, a ona będzie swoim autem, więc później mnie odwiezie. – skłamałam, karcąc się w myślach za to, że nie stać mnie było na wymyślenie czegoś lepszego. Tak naprawdę to po prostu bałam się jechać sama. Droga do szkoły zajmowała mi około dziesięciu minut, a przez ten czas, naprawdę dużo nieplanowanych rzeczy mogło się wydarzyć. Wolałam nie ryzykować, zwłaszcza pierwszego dnia, kiedy to po tygodniu siedzenia w domu, w końcu zmuszona byłam wyjść na zewnątrz.
      - Dobrze. – westchnął. – Bądź gotowa za pięć minut.
      - Dziękuję. – odpowiedziałam posyłając mu lekki uśmiech.
      Założyłam czarne trampki na nogi i powoli zaczęłam kierować się ku dużym drzwiom wyjściowym. Wzięłam głęboki wdech oraz powtórzyłam w myślach kilkakrotnie „spokojnie Em, nic złego się nie stanie”.  Pociągnęłam za klamkę a w moją twarz od razu uderzyła fala świeżego, letniego powietrza, za którym tak bardzo tęskniłam, spędzając w zamknięciu całe siedem dni.  Przerzuciłam torbę przez ramię i udałam się do samochodu, w którym czekał na mnie tata. Wsiadłam do środka i pierwszą rzeczą, którą zrobiłam było zapięcie pasa bezpieczeństwa. Następnie rozejrzałam się wkoło. Nie zauważyłam nic podejrzanego, więc nieco się uspokoiłam. Przez kolejne pięć minut jazdy, siedziałam jak na szpilkach, wbijając palce w swoje uda, co było oznaką zdenerwowania. Kiedy byliśmy już niedaleko szkoły, nagle za nami pojawiło się czarne auto. Miało przyciemnione szyby, więc nie mogłam dostrzec twarzy kierowcy, kiedy spoglądałam w boczne lusterko. Pojazd jechał za nami, dopóki nie znaleźliśmy się przy budynku. Ojciec zatrzymał się na podjeździe, bym mogła wyjść na zewnątrz. Mijały minuty a ja wciąż siedziałam w bezruchu, obserwując czarny samochód, który zaparkował na parkingu, znajdującym się kilkanaście metrów od nas.
      - Coś się dzieje, kochanie? – odezwał się ojciec. – Dlaczego nie wysiadasz?
      - Wszystko dobrze, po prostu się zamyśliłam. – odpowiedziałam szybko, by nie mógł wyczuć mojego strachu.
      - Idź już, bo się spóźnisz. – poradził mi.
      -Masz rację. – odparłam, wypuszczając powietrze z ust. – Natalie mnie później odwiezie, więc nie martwcie się.
      - Dobrze, to do zobaczenia. Kocham cię. – pomachał mi.
      - Też cię kocham, tato. – pocałowałam jego policzek i odetchnęłam, wciąż nie poruszając się.
      W końcu jednak uznałam, że w miejscu takim jak szkoła powinnam czuć się bezpiecznie, ponieważ wokół mnie znajdowało się mnóstwo ludzi, wśród których byli nauczyciele, którzy w razie gdyby coś zaczęło się dziać, zaczęliby interweniować. Pchnęłam drzwi i postawiłam stopy na betonowym chodniku. Następnie jednym, szybkim ruchem podniosłam się i zaczęłam biec w kierunku głównego wejścia. Staranowałam przy tym kilku pierwszaków stojących na schodach, ale nie przejmowałam się tym, ponieważ jak najszybciej chciałam znaleźć się w środku. Przez dwa miesiące nic się nie zmieniło. Te same kolory ścian, podłóg, szafek. Rozejrzałam się, poprawiłam torbę spoczywającą na moim lewym ramieniu, po czym wzięłam bardzo głęboki wdech i zaczęłam iść na drugie piętro, gdzie miałam mieć pierwszą lekcję. Po drodze zatrzymałam się jeszcze przy swojej szafce, która miała numer sto osiemdziesiąt osiem. Wstukałam kod dostępu, otworzyłam drzwiczki i włożyłam tam swoje rzeczy.
      - Emilie! – usłyszałam znajomy głos z oddali. Odwróciłam głowę i ujrzałam biegnącą szybko w moją stronę Natalie. Po chwili dziewczyna znalazła się przy mnie, podeszła do mnie i zaczęła mnie przytulać tak mocno jak nigdy wcześniej. Na chwilę nawet podniosła mnie do góry. Zastanawiałam się skąd miała w sobie aż tyle siły.
      - Cześć, Nat. – powiedziałam z uśmiechem, wypuszczając przyjaciółkę z objęć i posyłając jej uśmiech.
      - Nawet nie wiesz jak bardzo za Tobą tęskniłam, Em. – mówiła wciąż z ogromnym podekscytowaniem. – Co się z tobą działo przez ostatni tydzień? Dlaczego nie wychodziłaś z domu? Dlaczego nie odbierałaś jak dzwoniłam? Byłaś chora? Coś się stało?  Gdzie wtedy zniknęłaś na imprezie? – zbombardowała mnie serią pytań.
      - Spokojnie, Natalie. – podniosłam rękę, pokazując jej by przestała. – Wszystko w porządku, po prostu byłam chora. – skłamałam, nie patrząc jej w oczy.
      - Na co? – dopytywała, krzyżując ręce na piersi, jakby wiedziała, że nie mówię jej prawdy.
      - No wiesz… - zatrzymałam się na chwilę, by wymyślić coś wiarygodnego. – Grypa. – odpowiedziałam, kiwając głową i zaciskając usta w cienką linię, by wyglądać wiarygodnie.
      - Grypa w środku lata?
      - Tak. – odpowiedziałam, z udawanym przekonaniem w głosie. – Gorączka i te sprawy, no wiesz. – dodałam.
      - Okeeeej. - przeciągnęła, dziwnie na mnie patrząc. - Co się wtedy stało na tej imprezie, że tak nagle zniknęłaś? – niespodziewanie zmieniła temat. – Nawet nie wiesz jak bardzo się martwiłam! Myślałam, że coś ci się stało, że ktoś cię porwał.
      Tak, Natalie, ktoś mnie porwał, ale przecież nie powiem ci tego.
      - Nie, ja.. – zaczęłam.
      - Poznałaś kogoś? – uniosła brew, patrząc na mnie z zaciekawieniem.
      - Tak, właśnie tak! – odpowiedziałam szybko, by dziewczyna mi uwierzyła.
      - Kim on jest? Jak ma na imię? Jak wygląda? Ile ma lat? Przystojny chociaż? – kolejna seria pytań, na którą ja musiałam odpowiedzieć kolejną serią kłamstw.
      - Daj spokój, Nat. – machnęłam ręką. – Nie pamiętam go nawet. – zaśmiałam się.
      - Emilie, nie poznaję cię. – otworzyła szerzej oczy, nie dowierzając. – W końcu zaczęłaś się bawić, czekałam na to tak długo! Mam nadzieję, że było dobrze. – poruszyła śmiesznie brwiami, następnie puszczając mi oczko.
      - Było okej. – kłamałam dalej.
      - To kiedy kolejna impreza? W ten weekend? – przyjaciółka zaproponowała, chowając w tym samym czasie książki do swojej szafki, która znajdowała się tuż obok mojej. – Znam taki jeden fajny klub, w zachodniej części miasta i pomyślałam, że może…
      - Na razie dam sobie spokój z imprezowaniem. – przerwałam jej.c
      - Typowa Emilie. – prychnęła. – A już myślałam, że się zmieniłaś. Wiesz, że cię lubię, ale mogłabyś być trochę bardziej rozrywkowa. – położyła dłoń na moim ramieniu.
      Nagle naszą rozmowę przerwał głośny dźwięk dzwonka, który rozszedł się po całym budynku naszego liceum. Zamknęłyśmy nasze szafki, po czym powolnym krokiem udałyśmy się do sali numer czterdzieści dwa, gdzie mieliśmy mieć matematykę. Weszłyśmy do klasy, ale nauczycielki na szczęście jeszcze nie było. Przywitałyśmy się ze wszystkimi, przy okazji słuchając jeszcze różnych historii z wakacji, które przydarzyły się naszym znajomym. Po kilku minutach rozmowy, udałyśmy się na swoje miejsca, które zawsze zajmowałyśmy. Siedziałyśmy w rzędzie pod oknem, ponieważ kiedy lekcja była nudna, zawsze wyglądałyśmy przez duże szyby, dzięki którym miałyśmy idealny widok na boisko, więc mogłyśmy podziwiać szkolną drużynę piłki nożnej, która miała treningi. Natalie usiadła przede mną, wyjmując z torby zeszyt i długopis.
      -Lekcja nawet się jeszcze nie zaczęła, a ja już mam dość. – odwróciła się do mnie i pokręciła głową, robiąc zgorzkniałą minę.
      - Damy radę, Nat. – próbowałam ją pocieszyć. – Za dziesięć miesięcy będziemy wolne. –byłam kiepska w dodawaniu komuś otuchy, ponieważ na moje słowa, mina dziewczyny stała się jeszcze bardziej ponura.
      Wtedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, w których po chwili stanęła pani Waters – nasza matematyczka, za którą nie przepadałam, pomimo tego, że uczyła nas przedmiotu, który lubiłam najbardziej i miałam z niego zdecydowanie najlepsze oceny. Mój umysł był raczej umysłem ścisłym, dlatego lepiej radziłam sobie z przedmiotami takimi jak fizyka, chemia czy właśnie matematyka. Większe problemy sprawiały mi język angielski czy historia, których szczerze nienawidziłam.
      - Dzień dobry, klaso. – kobieta w końcu się odezwała się, posyłając wszystkim wymuszony uśmiech. Widać było, że nie była zachwycona tym, że kolejny rok będzie musiała się z nami męczyć.
      - Dzień dobry. – kilka osób odpowiedziało, a reszta nawet nie spojrzała na nauczycielkę, w tym ja i Natalie.
      - Na początek chciałam przedstawić wam wszystkim dwóch nowych uczniów, którzy przenieśli się do nas z West High School. – zaczęła. – Zapraszam, panowie, nie wstydźcie się. – nakazała im wejść do środka.
      Po chwili do pomieszczenia wszedł wysoki chłopak z jasnymi włosami, które częściowo schowane były pod czapką założoną daszkiem do tyłu. Pierwszą rzeczą, która od razu rzuciła mi się w oczy był kolczyk umiejscowiony w jego dolnej wardze. Ubrany był w czarne, wyjątkowo opinającego jego chude nogi jeansy, z dużymi rozdarciami na kolanach. Jego mina była obojętna, jakby  w ogóle nie obchodziło go to, że właśnie znajduje się w nowej szkole, gdzie nikt go nie zna. Sprawiał wrażenie, że kompletnie nie interesuje go to, co inni o nim myślą.
      Drugi chłopak, który wszedł, był nieco niższy i miał kruczoczarne włosy, opadające na jego czoło. Jego mina była identyczna jak tego, który wszedł pierwszy. Totalna obojętność.
      - No dalej, przedstawcie się. – nauczycielka spojrzała na nich.
      - Luke Hemmings. – odezwał się blondyn, wkładając dłonie do kieszeni swojej bluzy. Rozejrzał się po klasie. W pewnym momencie jego wzrok zatrzymał się na mnie, ale po około dwóch sekundach, chłopak przeniósł spojrzenie na siedzącą przede mną Natalie, a następnie na resztę osób znajdujących się w sali.
      - Calum Hood. – powiedział drugi, podnosząc dłoń do góry i uśmiechając się lekko.
      - Dobrze, a teraz proszę zajmijcie wolne miejsca. – rozkazała matematyczka.
     Dwie ławki za mną były wolne, dlatego wiedziałam, że tam usiądą. Nie przejmowałam się tym jednak i nie zwracałam na nich uwagi. Lekcja się rozpoczęła, a pani Waters zaczęła dyktować numery zadań, które mieliśmy wykonać.

__________________________________________________________

przebrnijcie przez pierwsze rozdziały. ten nie jest ciekawy, wiem, ale nie wszystko od razu. 
pojawił się nasz Lucas no i Calum, od teraz będzie ich już coraz więcej.
 Zapisujcie się w INFORMOWANYCH, to was powiadomię o nowym rozdziale, który dodam już w piątek najprawdopodobniej lub w sobotę.

wpadajcie też na WATTPAD :) 

Twitter: @ayejusteen

6 komentarzy:

  1. Za krótko, jak dla mnie! :) Mam wrażenie, że Luke i Calum mają jakiś związek z tym porwaniem. Nie każ nam długo czekać na poznanie prawdy :) A tak ogólnie, podoba mi się bardzo :)
    PS. Od razu informuję, że rzadko kiedy dodaję komentarze, ale odcinki czytam :)
    @esparquez

    OdpowiedzUsuń
  2. sadhksalfass, faktycznie za krótko trochu. Lots of love. Po prostu zakochałam się w tym ff i nie wiem jak ja wytrzymam, żeby czekać kolejne dni, te minęły całkiem szybko, ale boję się,że teraz przez naukę będziesz wstawiała rzadko :(
    Koniecznie powiedz mi kiedy NEXT !

    ~Największa Fanka
    @xBooLouxx

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy nadszedł fragment: "Nagle naszą rozmowę przerwał..." niemalże podskoczyłam ze strachu, byłam pewna, że ktoś w tego samochodu z przyciemnianymi szybami wbije do szkoły z pistoletem czy coś! Niesamowite, dawno nie spotkałam opowiadania, które znowu czytałabym z taką pasją, z jaką nastolatka wpatruje się w zdjęcie swojego idola :D

    Kocham!
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooooo.... Chryste, Luke za nią siedzi, o lool
    Jestem ciekawa co dalej ;3 czekam na next
    +zapraszam do mnie <3 http://invincible-hemmings.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Mmm będzie dziki podryw :3
    Z niecierpliwością czekam na next i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń