- Luke,
mógłbyś jechać chociaż trochę szybciej?! Zostało nam dziesięć minut! –
krzyczałam, mierząc go groźnym wzrokiem. On jednak nie fatygował się, by na
mnie spojrzeć, gdyż całą swoją uwagę skupiał na drodze i prowadzeniu swojego
czarnego Chevroleta Camaro.
- Nic nie
poradzę, że ciągle trafiamy na czerwone światła – powiedział w końcu, ponownie
zatrzymując auto.
- Od kiedy
to przejmujesz się przestrzeganiem przepisów? – spytałam.
- Od zawsze
– odparł sarkastycznie.
Kiedy na
niego spojrzałam, od razu zauważyłam jak wywrócił oczami.
Luke
Hemmings był chyba ostatnią osobą na ziemi, która przejmowałaby się zasadami
panującymi w ruchu drogowym. Wcześniej bez powodu przekraczał prędkość, a teraz
nagle postanowił postępować słusznie. Akurat wtedy kiedy tak bardzo mi się
spieszyło. Było kilka takich momentów, w których rozważałam wagary, lecz
ostatecznie uznałam, że lepszym wyjściem będzie pojawienie się w szkole. Nie
chciałam ryzykować. Poza tym moje życie ostatnio opierało się na ciągłym
ryzyku, którego szczerze mówiąc miałam już serdecznie dosyć.
W końcu
dotarliśmy pod budynek szkoły. Dojechaliśmy tam dokładnie trzy minuty przed
ósmą. Tyle właśnie czasu pozostało mi na wejście na drugie piętro i znalezienie
klasy, w której mieliśmy mieć matematykę. Nigdy nie byłam zbyt dobrą biegaczką,
ale tym razem musiałam się wykazać. Szybko wysiadłam z auta, z impetem
trzaskając drzwiami podczas zamykania.
- Uważaj!
Jest nowe! – Luke najwyraźniej się rozzłościł, gdyż wysiadł chwilę później niż
ja. Ja jednak nie zwróciłam na niego uwagi i czym prędzej zaczęłam gnać w
kierunku budynku naszego liceum. – Poczekaj! – krzyczał, próbując mnie dogonić.
Nie było to dla niego zbyt trudnym zadaniem, biorąc pod uwagę fakt, jak długie
były jego nogi.
Stanął
przede mną, blokując mi drogę.
- Luke,
naprawdę nie mam czasu – próbowałam go odepchnąć, lecz bezskutecznie.
- Możesz się
spóźnić kilka minut, przecież cię za to nie wyrzucą – powiedział, schodząc mi z
drogi i stając tuż obok mnie.
- Po prostu
nienawidzę być spóźniona – odparłam.
Punktualność
zawsze była moją zaletą. Zawsze zjawiałam się wszędzie na czas, a nawet kilka
minut wcześniej. Spóźnialstwa nie tolerowałam. W przeciwieństwie do Hemmingsa.
- A ty nie
idziesz w ogóle na lekcje? – spytałam zdziwiona.
- Nie –
odpowiedział od razu, bez ani chwili namysłu.
- Chodź –
próbowałam go przekonać, choć wiedziałam, że nie będzie to łatwe znając jego i
jego wrodzoną upartość. – Nie możesz mieć aż tyle nieobecności – dodałam,
starając się brzmieć tak przekonująco jak tylko to było możliwe.
- Mogę –
odparł, wzruszając ramionami i wciąż pozostając obojętnym wobec tego
wszystkiego.
- Luke –
zmierzyłam go wzrokiem.
- Emilie.
- Po prostu
chodź tam ze mną – pociągnęłam go za ramię i zaczęłam iść przed siebie.
- Jesteś
niemożliwa – stwierdził, ulegając mi i idąc ze mną do szkoły.
- Kiedyś mi
za to podziękujesz, zobaczysz.
Kiedy
weszliśmy do budynku, wokoło rozległ się głośny dźwięk szkolnego dzwonka. Przed
nami były jeszcze schody prowadzące na drugie piętro więc musieliśmy się
pospieszyć. Luke niechętnie zgodził się na szybkie tempo, którym byliśmy
zmuszeni iść, ale nie miał innego wyjścia. Stojąc przed klasą panikowałam,
ponieważ nigdy się nie spóźniałam i bałam się tego jaka będzie reakcja pani
Waters.
- Po prostu je
otwórz i wejdźmy do środka – Luke powiedział, widząc jak bardzo zestresowana
byłam.
Chwyciłam
więc za klamkę i otworzyłam drzwi. Ku mojemu szczęściu, nauczycielka nie
zdążyła jeszcze przyjść do klasy, więc moje kilkuminutowe spóźnienie ujdzie mi
na sucho. Starałam się ignorować spojrzenia wszystkich osób znajdujących się w
klasie, kiedy szłam wraz z Lukiem do naszych ławek. Zauważyłam, że moje miejsce
było zajęte. Siedzący na nim Calum, nawet nie zauważył tego, że stałam tuż nad
nim i czekałam aż zwolni mi krzesełko, gdyż pochłonięty był rozmową z siedzącą
przed nim Natalie, która również nie zwróciła na mnie uwagi. Zastanawiałam się
kiedy oni tak właściwie mieli okazję tak dobrze się poznać. Odchrząknęłam
znacząco, sprawiając, iż oboje w tym samym czasie na mnie zerknęli.
- Hej, Em! –
Nat krzyknęła radośnie, posyłając mi uśmiech.
- Cześć –
oparłam. – Nie chcę nic mówić, ale ktoś zajął moje miejsce – powiedziałam,
mierząc Caluma groźnym spojrzeniem. On jednak zdawał się zbytnio tym nie
przejmować.
- Wyluzuj,
blondi. Możesz usiąść w mojej ławce – odpowiedział, po czym odwrócił się w
stronę siedzącego za nim Luke’a, z którym przybił piątkę na przywitanie.
Nie chciałam
się z nim kłócić, więc po prostu odpuściłam. Byłam zbyt zmęczona i zbyt
niewyspana, by wdawać się w sprzeczki, które i tak nie miały sensu. Udałam się
więc do miejsca, które wcześniej należało do Caluma. Znajdowało się ono dwie
ławki za moją, więc był to już praktycznie sam koniec klasy. Rozsiadłam się
wygodnie i czekałam na przybycie pani Waters. Położyłam więc głowę na ławce, a
moje oczy samowolnie zaczęły się zamykać. Nim zdążyłam się zorientować,
zasnęłam.
- Panno Rey
– usłyszałam nad sobą czyjś głos, ale wmawiałam sobie, że to wszystko to tylko
sen, więc zignorowałam to i spałam dalej. – Panno Rey! – tym razem jednak krzyk
nauczycielki od matematyki połączony był z głośnym uderzeniem dłonią w moją
ławkę. Wystraszona podskoczyłam i od razu byłam całkowicie rozbudzona.
Rozejrzałam się wkoło i zobaczyłam, że dosłownie każdy się na mnie gapił. Moje
policzki zrobiły się czerwone, a ja nie mogłam uwierzyć, że zasnęłam na lekcji.
Wiedziałam, że nie skończy się to dla mnie dobrze.
-
Przepraszam – szepnęłam, chowając twarz w dłoniach.
- Takie
zachowanie nie będzie tolerowane, Emilie – powiedziała surowym tonem. – Przykro
mi to mówić, ale musisz zostać dziś po lekcjach.
- O nie… -
mruknęłam cicho, nie dowierzając, że po raz pierwszy w swoim życiu dostałam
karę za nieodpowiednie zachowanie.
- O tak –
kobieta rzekła, po czym wypisała coś na małej karteczce, którą następnie mi
wręczyła – O piętnastej, sala numer siedemnaście. z
Kiedy Waters
odeszła od mojej ławki zerknęłam na kawałek papieru, który mi wręczyła.
Załamałam się jeszcze bardziej, gdy zobaczyłam, że moja kara miała trwać aż
całe dwie godziny. Miałam ochotę wstać i wyjść z klasy, jednak wiedziałam, że taka
opcja nie wchodziła w grę. Musiałam pogodzić się z tym i przystosować się do
poleceń nauczycielki.
Gdybym
zeszłej nocy spała we własnym łóżku, to nigdy nie miałoby miejsca. Byłabym
wyspana i wypoczęta i nie musiałabym zasypiać na lekcjach. Coraz bardziej zaczynałam
nienawidzić mojego życia.
Kiedy pani
Waters wyszła na chwilę z klasy w trakcie lekcji, siedzący przede mną Luke
odwrócił się w moją stronę. Spiorunowałam go wzrokiem, w głębi duszy obwiniając
go za to co się stało. Choć z drugiej strony gdyby nie on, mogłabym już nie
żyć, bo przecież do mojego domu ktoś naprawdę włamał się zeszłej nocy.
- Wszystko w
porządku? – spytał.
- Tak. Po
prostu jestem zmęczona – odparłam, ziewając.
*
- Emilie,
musimy pogadać – odezwała się Natalie, kiedy opuszczałyśmy klasę po ostatniej już
tego dnia lekcji.
Skinęłam
jedynie głową i przystanęłam przy swojej szafce, chowając do niej wszystkie
niepotrzebne już książki. Spojrzałam na przyjaciółkę, czekając aż zacznie
mówić. Po jej minie wiedziałam, iż ta rozmowa nie będzie należała do
najprzyjemniejszych.
- Co się ostatnio
z tobą dzieje, Em? – spytała, patrząc na mnie z wyjątkowo poważną miną. –
Dziwnie się zachowujesz, spóźniasz się do szkoły, zasypiasz na lekcjach…
- Ostatnio
mam sporo na głowie – odpowiedziałam.
- To
dlaczego ze mną o tym nie porozmawiasz? Wiesz, że zawsze cię wspieram i próbuję
pomóc.
- Wiem,
Natalie. Ale poradzę sobie, nie martw się.
- Już mi to
mówiłaś i nie widzę, by cokolwiek się poprawiło.
- Zaufaj mi,
jest okej.
Zaufaj mi?
Co ja w ogóle sobie myślałam wypowiadając te słowa. Mnie nie można ufać.
Bynajmniej nie teraz. Okłamuję wszystkich na każdym kroku; niedługo dojdzie do
tego, że sama zgubię się w całej tej sieci kłamstw i po prostu zacznę w nie
wierzyć. Natalie znała mnie tak dobrze, że musiała zauważyć, że coś jest nie
tak.
- Poza tym
ostatnio ciągle spędzasz czas z Lukiem, czy między wami coś jest?
- Nie, my po
prostu… - zatrzymałam się gdyż sama nie do końca wiedziałam co mam powiedzieć.
Jaka była nasza relacja? Czy byliśmy przyjaciółmi? Wątpię w to, ponieważ
przyjaźń nie może opierać się na ciągłym ukrywaniu czegoś i okłamywaniu drugiej
osoby, a Luke tak właśnie robił. Nie darzyłam go żadnym zaufaniem. W tej chwili
nie byłam nawet pewna tego, czy naprawdę nazywa się Luke Hemmings, czy może to
tylko kolejne z jego kłamstw.
- Emilie,
powiedz mi w końcu co się dzieje, nie wiem jak długo to zniosę, bo naprawdę nie
wiem w co ty pogrywasz.
- Przyjdź do
mnie dziś wieczorem, wszystko wyjaśnię, obiecuję – powiedziałam, podejmując
wcześniej być może zbyt pochopną decyzję, ale uznałam, że tak będzie właściwie.
Nie byłam w stanie dłużej jej okłamywać. Nigdy nie byłam fałszywa, więc teraz
też nie mogę dłużej taka być. To wszystko w końcu musi się skończyć. A pierwszym krokiem ku temu, będzie
wyjawienie całej prawdy Natalie.
Zostawiłam
przyjaciółkę bez słowa wyjaśnień i czym prędzej pognałam na parter, gdzie
znajdowała się sala numer siedemnaście, w której to odbywać się miała moja
kara. Pod klasą zauważyłam czwórkę innych uczniów oczekujących aż pani Waters
się pojawi. Jeden z nich wyglądał na typowego chuligana, który karę dostaje prawdopodobnie
każdego dnia, drugi był strasznie wysoki i umięśniony, więc uznałam, że to
pewnie jeden z członków szkolnej drużyny, trzeci natomiast stał oparty o
ścianę, w uszach miał słuchawki i sprawiał wrażenie jakby kompletnie nic go nie
obchodziło.
Nie chciałam
przebywać z nimi w zamkniętym pomieszczeniu przez całe dwie godziny. Jedna
dziewczyna pośród trzech łobuzów, bez nadzoru nauczyciela. Kiepsko to wygląda,
ale wiedziałam, że niemożliwym było wybrnięcie z tej sytuacji. Sama się w to
wszystko wpakowałam więc teraz muszę jakoś to przetrwać. Może nie będzie aż tak
źle. Muszę w końcu przestać być aż tak pesymistycznie nastawiona do
wszystkiego.
Nauczycielka
zjawiła się pod klasą punktualnie o piętnastej. Kiedy weszliśmy do środka,
pognałam od razu na sam koniec pomieszczenia i zajęłam miejsce w kącie przy
oknie. Tam czułam się najbardziej komfortowo.
- Wasza kara
kończy się dokładnie o siedemnastej. Wtedy klasa zostanie otworzona i będziecie
mogli wrócić do domu. – powiedziała, po czym opuściła salę i zamknęła ją na
klucz zostawiając mnie samą z trójką chłopaków.
Ignorując
wszystko wokół mnie, postanowiłam posłuchać muzyki, by zabić czas, gdyż nie
miałam nic innego do roboty. Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam swoją
ulubioną playlistę. Ciągle zerkałam na zegarek, którego wskazówki poruszały się
w wyjątkowo wolnym tempie.
Upłynęło
piętnaście minut, a ja byłam tak znudzona jak nigdy wcześniej. Wtedy na ekranie
mojego telefonu pojawiła się koperta oznaczająca nową wiadomość.
„Wyjrzyj w
końcu przez to okno!!”
Zdezorientowana
przekręciłam głowę, chcąc dowiedzieć się o co mu chodziło. Zdziwiłam się, kiedy
zobaczyłam go, stojącego na chodniku zaraz pod oknem od klasy, w której
przebywałam. Co on kombinował?
Chwyciłam za
klamkę i otworzyłam okno, wychylając się przez nie.
- Rzucam
kamieniami w szybę od dziesięciu minut a ty nawet nie spojrzałaś – Luke
powiedział, wyraźnie poddenerwowany.
- Nie
słyszałam – odparłam, pokazując mu słuchawki, które wcześniej miałam w uszach. –
Po co tu przyszedłeś? – spytałam, chcąc poznać jego intencje.
- No jak to
po co? Po ciebie.
Spojrzałam
na niego zdziwiona.
- Nie chcę
cię martwić, ale muszę siedzieć tu do siedemnastej.
- Właśnie
dlatego stoję pod tym cholernym oknem. Próbuję cię stąd wyciągnąć.
- Jeżeli
ucieknę wpadnę w jeszcze większe kłopoty – powiedziałam, po czym spojrzałam na
trójkę chłopaków siedzących na początku klasy. Żaden z nich nie zauważył tego,
że rozmawiałam z Lukiem. Wszyscy pochłonięci byli słuchaniem muzyki i pisaniem
czegoś w swoich zeszytach. Może jednak pomysł Hemmingsa nie był taki zły?
- Nie panikuj,
zabieraj rzeczy i chodź.
Wychyliłam
się przez okno, by dowiedzieć się jak duża odległość dzieliła mnie od ziemi. Na
moje oko, było to około dwóch metrów.
- Nie
wyskoczę, za wysoko.
- Pomogę ci.
Dlaczego ja
to robię? Czemu go słucham? Czemu pozwalam sobie pomóc?
Wrzuciłam
wszystkie rzeczy do torebki, po czym wspięłam się na parapet. Nie była to duża
odległość, ale mimo wszystko bałam się wyskoczyć, nawet jeśli wiedziałam, że
nic złego by mi się nie stało. Ostatni raz spojrzałam jeszcze na chłopaków
siedzących na przodzie, ale na szczęście oni wciąż pochłonięci byli tym co
robili wcześniej i nie zwracali na mnie uwagi. Możliwe, że w ogóle zapomnieli o
mojej obecności.
- To jakieś
szaleństwo – powiedziałam, rozglądając się wokoło i upewniając czy nikt mnie
nie obserwuje.
Luke
podszedł bliżej okna i wyciągnął ręce w moją stronę. Był na tyle wysoki, że
sięgał praktycznie do parapetu. Bałam się, ale postanowiłam zaryzykować. Powoli
zaczęłam się zsuwać, aż w końcu odepchnęłam się i wpadłam prosto w jego
ramiona. Zapiszczałam, bojąc się, że upadnę, jednak nic złego się nie stało.
Luke złapał mnie, tak jak mi to obiecywał.
- Mówiłem,
że nie ma się czego bać – rzekł, po czym postawił mnie na ziemi, na co ja odetchnęłam
z ulgą. – A teraz chodź, odwiozę cię do domu.
- Dzięki,
Luke.
- Nie ma
sprawy – odparł, następnie kierując się do stojącego nieopodal samochodu. Od razu
zaczęłam podążać za nim.
- Dlaczego
to zrobiłeś? – spytałam kiedy oboje wsiedliśmy już do środka.
- Żebyś
mogła wrócić do domu i odpocząć po wczorajszej nocy.
Uśmiechnęłam
się do niego, po czym odwróciłam głowę w stronę okna. Zaczęłam zastanawiać się
nad tym co wcześniej mówiła mi Natalie. Wiedziałam, że miała rację. Zmieniłam
się, nawet bardzo. Już nie jestem tą samą Emilie, którą byłam jeszcze kilka
tygodni temu. Stara Emilie nie uciekłaby przez okno, chcąc uniknąć kary. Stara
Emilie nie zasnęłaby na lekcji, będąc
niewyspana, po nocy spędzonej w samochodzie w drugiej części miasta.
Sama nie poznawałam siebie.
Wiedziałam,
że Luke miał na mnie zły wpływ, i że to częściowo przez niego się tak
zmieniłam. Ale miał w sobie coś, co sprawiało, że nie byłam w stanie tak po
prostu wyrzucić go z mojego życia. Skoro już się w nim pojawił, to nie mógł być
po prostu zwykły przypadek.
____________________________
przepraszam za spóźnienie z rozdziałem. ostatnio cierpię nie tylko na brak weny, ale też na brak czasu.
nudnawy, przejściowy rozdział, ale sami wiecie, że nie w każdym może być nie wiadomo ile akcji.
będzie lepiej, obiecuję.
dziękuję, że to czytacie.
#FakeFF
Wcale nie jest nudny. Jest super . Czekam na next. Weny życzę:)
OdpowiedzUsuńJest świetny!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać spotkania z Michael'em. O i z Ashtonem! :D
Dużo weny kochana i wesołych świąt! ;*
No to na pewno nie jest przypadek xD Kurcze no, ja chcę jeszcze! :D
OdpowiedzUsuń~A.
Rozdział jest ciekawy.
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię, też mimo tego, że jest teraz przerwa świąteczna cierpię na brak czasu.
No, i tak przy okazji Wesołych Świąt! :)
~J.
Świetne ff!
OdpowiedzUsuńWeny i do następnego :)
ona taka bad xd ucieka lelelel czekam na kolejny rozdział! :D
OdpowiedzUsuń