niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 13


- Luke, mógłbyś jechać chociaż trochę szybciej?! Zostało nam dziesięć minut! – krzyczałam, mierząc go groźnym wzrokiem. On jednak nie fatygował się, by na mnie spojrzeć, gdyż całą swoją uwagę skupiał na drodze i prowadzeniu swojego czarnego Chevroleta Camaro.
- Nic nie poradzę, że ciągle trafiamy na czerwone światła – powiedział w końcu, ponownie zatrzymując auto.
- Od kiedy to przejmujesz się przestrzeganiem przepisów? – spytałam.
- Od zawsze – odparł sarkastycznie.
Kiedy na niego spojrzałam, od razu zauważyłam jak wywrócił oczami.
Luke Hemmings był chyba ostatnią osobą na ziemi, która przejmowałaby się zasadami panującymi w ruchu drogowym. Wcześniej bez powodu przekraczał prędkość, a teraz nagle postanowił postępować słusznie. Akurat wtedy kiedy tak bardzo mi się spieszyło. Było kilka takich momentów, w których rozważałam wagary, lecz ostatecznie uznałam, że lepszym wyjściem będzie pojawienie się w szkole. Nie chciałam ryzykować. Poza tym moje życie ostatnio opierało się na ciągłym ryzyku, którego szczerze mówiąc miałam już serdecznie dosyć.
W końcu dotarliśmy pod budynek szkoły. Dojechaliśmy tam dokładnie trzy minuty przed ósmą. Tyle właśnie czasu pozostało mi na wejście na drugie piętro i znalezienie klasy, w której mieliśmy mieć matematykę. Nigdy nie byłam zbyt dobrą biegaczką, ale tym razem musiałam się wykazać. Szybko wysiadłam z auta, z impetem trzaskając drzwiami podczas zamykania.
- Uważaj! Jest nowe! – Luke najwyraźniej się rozzłościł, gdyż wysiadł chwilę później niż ja. Ja jednak nie zwróciłam na niego uwagi i czym prędzej zaczęłam gnać w kierunku budynku naszego liceum. – Poczekaj! – krzyczał, próbując mnie dogonić. Nie było to dla niego zbyt trudnym zadaniem, biorąc pod uwagę fakt, jak długie były jego nogi.
Stanął przede mną, blokując mi drogę.
- Luke, naprawdę nie mam czasu – próbowałam go odepchnąć, lecz bezskutecznie.
- Możesz się spóźnić kilka minut, przecież cię za to nie wyrzucą – powiedział, schodząc mi z drogi i stając tuż obok mnie.
- Po prostu nienawidzę być spóźniona – odparłam.
Punktualność zawsze była moją zaletą. Zawsze zjawiałam się wszędzie na czas, a nawet kilka minut wcześniej. Spóźnialstwa nie tolerowałam. W przeciwieństwie do Hemmingsa.
- A ty nie idziesz w ogóle na lekcje? – spytałam zdziwiona.
- Nie – odpowiedział od razu, bez ani chwili namysłu.
- Chodź – próbowałam go przekonać, choć wiedziałam, że nie będzie to łatwe znając jego i jego wrodzoną upartość. – Nie możesz mieć aż tyle nieobecności – dodałam, starając się brzmieć tak przekonująco jak tylko to było możliwe.
- Mogę – odparł, wzruszając ramionami i wciąż pozostając obojętnym wobec tego wszystkiego.
- Luke – zmierzyłam go wzrokiem.
- Emilie.
- Po prostu chodź tam ze mną – pociągnęłam go za ramię i zaczęłam iść przed siebie.
- Jesteś niemożliwa – stwierdził, ulegając mi i idąc ze mną do szkoły.
- Kiedyś mi za to podziękujesz, zobaczysz.
Kiedy weszliśmy do budynku, wokoło rozległ się głośny dźwięk szkolnego dzwonka. Przed nami były jeszcze schody prowadzące na drugie piętro więc musieliśmy się pospieszyć. Luke niechętnie zgodził się na szybkie tempo, którym byliśmy zmuszeni iść, ale nie miał innego wyjścia. Stojąc przed klasą panikowałam, ponieważ nigdy się nie spóźniałam i bałam się tego jaka będzie reakcja pani Waters.
- Po prostu je otwórz i wejdźmy do środka – Luke powiedział, widząc jak bardzo zestresowana byłam.
Chwyciłam więc za klamkę i otworzyłam drzwi. Ku mojemu szczęściu, nauczycielka nie zdążyła jeszcze przyjść do klasy, więc moje kilkuminutowe spóźnienie ujdzie mi na sucho. Starałam się ignorować spojrzenia wszystkich osób znajdujących się w klasie, kiedy szłam wraz z Lukiem do naszych ławek. Zauważyłam, że moje miejsce było zajęte. Siedzący na nim Calum, nawet nie zauważył tego, że stałam tuż nad nim i czekałam aż zwolni mi krzesełko, gdyż pochłonięty był rozmową z siedzącą przed nim Natalie, która również nie zwróciła na mnie uwagi. Zastanawiałam się kiedy oni tak właściwie mieli okazję tak dobrze się poznać. Odchrząknęłam znacząco, sprawiając, iż oboje w tym samym czasie na mnie zerknęli.
- Hej, Em! – Nat krzyknęła radośnie, posyłając mi uśmiech.
- Cześć – oparłam. – Nie chcę nic mówić, ale ktoś zajął moje miejsce – powiedziałam, mierząc Caluma groźnym spojrzeniem. On jednak zdawał się zbytnio tym nie przejmować.
- Wyluzuj, blondi. Możesz usiąść w mojej ławce – odpowiedział, po czym odwrócił się w stronę siedzącego za nim Luke’a, z którym przybił piątkę na przywitanie.
Nie chciałam się z nim kłócić, więc po prostu odpuściłam. Byłam zbyt zmęczona i zbyt niewyspana, by wdawać się w sprzeczki, które i tak nie miały sensu. Udałam się więc do miejsca, które wcześniej należało do Caluma. Znajdowało się ono dwie ławki za moją, więc był to już praktycznie sam koniec klasy. Rozsiadłam się wygodnie i czekałam na przybycie pani Waters. Położyłam więc głowę na ławce, a moje oczy samowolnie zaczęły się zamykać. Nim zdążyłam się zorientować, zasnęłam.
- Panno Rey – usłyszałam nad sobą czyjś głos, ale wmawiałam sobie, że to wszystko to tylko sen, więc zignorowałam to i spałam dalej. – Panno Rey! – tym razem jednak krzyk nauczycielki od matematyki połączony był z głośnym uderzeniem dłonią w moją ławkę. Wystraszona podskoczyłam i od razu byłam całkowicie rozbudzona. Rozejrzałam się wkoło i zobaczyłam, że dosłownie każdy się na mnie gapił. Moje policzki zrobiły się czerwone, a ja nie mogłam uwierzyć, że zasnęłam na lekcji. Wiedziałam, że nie skończy się to dla mnie dobrze.
- Przepraszam – szepnęłam, chowając twarz w dłoniach.
- Takie zachowanie nie będzie tolerowane, Emilie – powiedziała surowym tonem. – Przykro mi to mówić, ale musisz zostać dziś po lekcjach.
- O nie… - mruknęłam cicho, nie dowierzając, że po raz pierwszy w swoim życiu dostałam karę za nieodpowiednie zachowanie.
- O tak – kobieta rzekła, po czym wypisała coś na małej karteczce, którą następnie mi wręczyła – O piętnastej, sala numer siedemnaście. z
Kiedy Waters odeszła od mojej ławki zerknęłam na kawałek papieru, który mi wręczyła. Załamałam się jeszcze bardziej, gdy zobaczyłam, że moja kara miała trwać aż całe dwie godziny. Miałam ochotę wstać i wyjść z klasy, jednak wiedziałam, że taka opcja nie wchodziła w grę. Musiałam pogodzić się z tym i przystosować się do poleceń nauczycielki.
Gdybym zeszłej nocy spała we własnym łóżku, to nigdy nie miałoby miejsca. Byłabym wyspana i wypoczęta i nie musiałabym zasypiać na lekcjach. Coraz bardziej zaczynałam nienawidzić mojego życia.
Kiedy pani Waters wyszła na chwilę z klasy w trakcie lekcji, siedzący przede mną Luke odwrócił się w moją stronę. Spiorunowałam go wzrokiem, w głębi duszy obwiniając go za to co się stało. Choć z drugiej strony gdyby nie on, mogłabym już nie żyć, bo przecież do mojego domu ktoś naprawdę włamał się zeszłej nocy.
- Wszystko w porządku? – spytał.
- Tak. Po prostu jestem zmęczona – odparłam, ziewając.

*

- Emilie, musimy pogadać – odezwała się Natalie, kiedy opuszczałyśmy klasę po ostatniej już tego dnia lekcji.
Skinęłam jedynie głową i przystanęłam przy swojej szafce, chowając do niej wszystkie niepotrzebne już książki. Spojrzałam na przyjaciółkę, czekając aż zacznie mówić. Po jej minie wiedziałam, iż ta rozmowa nie będzie należała do najprzyjemniejszych.
- Co się ostatnio z tobą dzieje, Em? – spytała, patrząc na mnie z wyjątkowo poważną miną. – Dziwnie się zachowujesz, spóźniasz się do szkoły, zasypiasz na lekcjach…
- Ostatnio mam sporo na głowie – odpowiedziałam.
- To dlaczego ze mną o tym nie porozmawiasz? Wiesz, że zawsze cię wspieram i próbuję pomóc.
- Wiem, Natalie. Ale poradzę sobie, nie martw się.
- Już mi to mówiłaś i nie widzę, by cokolwiek się poprawiło.
- Zaufaj mi, jest okej.
Zaufaj mi? Co ja w ogóle sobie myślałam wypowiadając te słowa. Mnie nie można ufać. Bynajmniej nie teraz. Okłamuję wszystkich na każdym kroku; niedługo dojdzie do tego, że sama zgubię się w całej tej sieci kłamstw i po prostu zacznę w nie wierzyć. Natalie znała mnie tak dobrze, że musiała zauważyć, że coś jest nie tak.
- Poza tym ostatnio ciągle spędzasz czas z Lukiem, czy między wami coś jest?
- Nie, my po prostu… - zatrzymałam się gdyż sama nie do końca wiedziałam co mam powiedzieć. Jaka była nasza relacja? Czy byliśmy przyjaciółmi? Wątpię w to, ponieważ przyjaźń nie może opierać się na ciągłym ukrywaniu czegoś i okłamywaniu drugiej osoby, a Luke tak właśnie robił. Nie darzyłam go żadnym zaufaniem. W tej chwili nie byłam nawet pewna tego, czy naprawdę nazywa się Luke Hemmings, czy może to tylko kolejne z jego kłamstw. 
- Emilie, powiedz mi w końcu co się dzieje, nie wiem jak długo to zniosę, bo naprawdę nie wiem w co ty pogrywasz.
- Przyjdź do mnie dziś wieczorem, wszystko wyjaśnię, obiecuję – powiedziałam, podejmując wcześniej być może zbyt pochopną decyzję, ale uznałam, że tak będzie właściwie. Nie byłam w stanie dłużej jej okłamywać. Nigdy nie byłam fałszywa, więc teraz też nie mogę dłużej taka być. To wszystko w końcu musi się  skończyć. A pierwszym krokiem ku temu, będzie wyjawienie całej prawdy Natalie.
Zostawiłam przyjaciółkę bez słowa wyjaśnień i czym prędzej pognałam na parter, gdzie znajdowała się sala numer siedemnaście, w której to odbywać się miała moja kara. Pod klasą zauważyłam czwórkę innych uczniów oczekujących aż pani Waters się pojawi. Jeden z nich wyglądał na typowego chuligana, który karę dostaje prawdopodobnie każdego dnia, drugi był strasznie wysoki i umięśniony, więc uznałam, że to pewnie jeden z członków szkolnej drużyny, trzeci natomiast stał oparty o ścianę, w uszach miał słuchawki i sprawiał wrażenie jakby kompletnie nic go nie obchodziło.
Nie chciałam przebywać z nimi w zamkniętym pomieszczeniu przez całe dwie godziny. Jedna dziewczyna pośród trzech łobuzów, bez nadzoru nauczyciela. Kiepsko to wygląda, ale wiedziałam, że niemożliwym było wybrnięcie z tej sytuacji. Sama się w to wszystko wpakowałam więc teraz muszę jakoś to przetrwać. Może nie będzie aż tak źle. Muszę w końcu przestać być aż tak pesymistycznie nastawiona do wszystkiego.
Nauczycielka zjawiła się pod klasą punktualnie o piętnastej. Kiedy weszliśmy do środka, pognałam od razu na sam koniec pomieszczenia i zajęłam miejsce w kącie przy oknie. Tam czułam się najbardziej komfortowo.
- Wasza kara kończy się dokładnie o siedemnastej. Wtedy klasa zostanie otworzona i będziecie mogli wrócić do domu. – powiedziała, po czym opuściła salę i zamknęła ją na klucz zostawiając mnie samą z trójką chłopaków.
Ignorując wszystko wokół mnie, postanowiłam posłuchać muzyki, by zabić czas, gdyż nie miałam nic innego do roboty. Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam swoją ulubioną playlistę. Ciągle zerkałam na zegarek, którego wskazówki poruszały się w wyjątkowo wolnym tempie.
Upłynęło piętnaście minut, a ja byłam tak znudzona jak nigdy wcześniej. Wtedy na ekranie mojego telefonu pojawiła się koperta oznaczająca nową wiadomość.
„Wyjrzyj w końcu przez to okno!!”
Zdezorientowana przekręciłam głowę, chcąc dowiedzieć się o co mu chodziło. Zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam go, stojącego na chodniku zaraz pod oknem od klasy, w której przebywałam. Co on kombinował?
Chwyciłam za klamkę i otworzyłam okno, wychylając się przez nie.
- Rzucam kamieniami w szybę od dziesięciu minut a ty nawet nie spojrzałaś – Luke powiedział, wyraźnie poddenerwowany.
- Nie słyszałam – odparłam, pokazując mu słuchawki, które wcześniej miałam w uszach. – Po co tu przyszedłeś? – spytałam, chcąc poznać jego intencje.
- No jak to po co? Po ciebie.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Nie chcę cię martwić, ale muszę siedzieć tu do siedemnastej.
- Właśnie dlatego stoję pod tym cholernym oknem. Próbuję cię stąd wyciągnąć.
- Jeżeli ucieknę wpadnę w jeszcze większe kłopoty – powiedziałam, po czym spojrzałam na trójkę chłopaków siedzących na początku klasy. Żaden z nich nie zauważył tego, że rozmawiałam z Lukiem. Wszyscy pochłonięci byli słuchaniem muzyki i pisaniem czegoś w swoich zeszytach. Może jednak pomysł Hemmingsa nie był taki zły?
- Nie panikuj, zabieraj rzeczy i chodź.
Wychyliłam się przez okno, by dowiedzieć się jak duża odległość dzieliła mnie od ziemi. Na moje oko, było to około dwóch metrów.
- Nie wyskoczę, za wysoko.
- Pomogę ci.
Dlaczego ja to robię? Czemu go słucham? Czemu pozwalam sobie pomóc?
Wrzuciłam wszystkie rzeczy do torebki, po czym wspięłam się na parapet. Nie była to duża odległość, ale mimo wszystko bałam się wyskoczyć, nawet jeśli wiedziałam, że nic złego by mi się nie stało. Ostatni raz spojrzałam jeszcze na chłopaków siedzących na przodzie, ale na szczęście oni wciąż pochłonięci byli tym co robili wcześniej i nie zwracali na mnie uwagi. Możliwe, że w ogóle zapomnieli o mojej obecności.
- To jakieś szaleństwo – powiedziałam, rozglądając się wokoło i upewniając czy nikt mnie nie obserwuje.
Luke podszedł bliżej okna i wyciągnął ręce w moją stronę. Był na tyle wysoki, że sięgał praktycznie do parapetu. Bałam się, ale postanowiłam zaryzykować. Powoli zaczęłam się zsuwać, aż w końcu odepchnęłam się i wpadłam prosto w jego ramiona. Zapiszczałam, bojąc się, że upadnę, jednak nic złego się nie stało. Luke złapał mnie, tak jak mi to obiecywał.
- Mówiłem, że nie ma się czego bać – rzekł, po czym postawił mnie na ziemi, na co ja odetchnęłam z ulgą. – A teraz chodź, odwiozę cię do domu.
- Dzięki, Luke.
- Nie ma sprawy – odparł, następnie kierując się do stojącego nieopodal samochodu. Od razu zaczęłam podążać za nim.
- Dlaczego to zrobiłeś? – spytałam kiedy oboje wsiedliśmy już do środka.
- Żebyś mogła wrócić do domu i odpocząć po wczorajszej nocy.
Uśmiechnęłam się do niego, po czym odwróciłam głowę w stronę okna. Zaczęłam zastanawiać się nad tym co wcześniej mówiła mi Natalie. Wiedziałam, że miała rację. Zmieniłam się, nawet bardzo. Już nie jestem tą samą Emilie, którą byłam jeszcze kilka tygodni temu. Stara Emilie nie uciekłaby przez okno, chcąc uniknąć kary. Stara Emilie nie zasnęłaby na lekcji, będąc  niewyspana, po nocy spędzonej w samochodzie w drugiej części miasta. Sama nie poznawałam siebie.
Wiedziałam, że Luke miał na mnie zły wpływ, i że to częściowo przez niego się tak zmieniłam. Ale miał w sobie coś, co sprawiało, że nie byłam w stanie tak po prostu wyrzucić go z mojego życia. Skoro już się w nim pojawił, to nie mógł być po prostu zwykły przypadek.

____________________________

przepraszam za spóźnienie z rozdziałem. ostatnio cierpię nie tylko na brak weny, ale też na brak czasu. 
nudnawy, przejściowy rozdział, ale sami wiecie, że nie w każdym może być nie wiadomo ile akcji.
będzie lepiej, obiecuję.

dziękuję, że to czytacie. 

#FakeFF


6 komentarzy:

  1. Wcale nie jest nudny. Jest super . Czekam na next. Weny życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest świetny!
    Nie mogę się doczekać spotkania z Michael'em. O i z Ashtonem! :D
    Dużo weny kochana i wesołych świąt! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. No to na pewno nie jest przypadek xD Kurcze no, ja chcę jeszcze! :D
    ~A.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest ciekawy.
    Rozumiem Cię, też mimo tego, że jest teraz przerwa świąteczna cierpię na brak czasu.
    No, i tak przy okazji Wesołych Świąt! :)
    ~J.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne ff!
    Weny i do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ona taka bad xd ucieka lelelel czekam na kolejny rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń