czwartek, 16 października 2014

Rozdział 6



Nadszedł piątek. Od samego rana, nim jeszcze zdążyłam wyjść z domu do szkoły, zostałam dosłownie zbombardowana smsami od Natalie w sprawie sławnej imprezy u Tylera, która odbyć się miała wieczorem. Zaproszona była oczywiście cała szkoła, w tym ja z przyjaciółką. Bez wątpienia chciałam tam iść i dobrze się bawić jak za starych, dobrych czasów. Coraz bardziej zaczynałam tęsknić za moim dawnym życiem, które prowadziłam jeszcze miesiąc temu. Żadnego strachu, żadnych kłamstw i sekretów, tylko zabawa i korzystanie z każdej minuty upływających zdecydowanie zbyt szybko dni. Byłam zwyczajną nastolatką, jak tysiące innych dziewczyn zamieszkujących Los Angeles.
Natalie dziś nie pojawiła się w szkole. Wcześniej jednak zadzwoniła do mnie i uprzedziła mnie, że musi zostać w domu ze swoim młodszym bratem, ponieważ ich ojciec miał wrócić dopiero późnym popołudniem. Czułam się dziwnie bez niej. Nie miałam z kim rozmawiać, więc czas leciał mi wyjątkowo wolno. Podczas przerwy na lunch nie szłam na stołówkę, ponieważ nie odczuwałam aż tak dużego głodu, by kupować sobie jakiś obiad. Zajęłam więc miejsce na jednej z ławek stojących na korytarzu, do uszu włożyłam słuchawki i włączyłam swoją ulubioną playlistę. Miałam dość dobry humor, więc wybrałam te radośniejsze i bardziej chwytliwe piosenki. Siedziałam, kiwając głową w rytm szybkiej muzyki aż nagle poczułam, że ktoś szturcha moje ramię. Podniosłam głowę, by zobaczyć kim była ta osoba.
- Cześć, Emi – odezwał się znajomy głos a błękitne tęczówki patrzyły prosto na mnie.
Nie lubię gdy mnie tak nazywa.
- Cześć, Luke – odpowiedziałam, uśmiechając się.
- Czemu nie jesteś na stołówce? – spytał, zajmując miejsce koło mnie.
- A czemu ty tam nie jesteś? – odparłam pytaniem na pytanie, powodując, że chłopak się zaśmiał.
- Właśnie tam szedłem, bo Calum tam na mnie czeka, ale zobaczyłem, że siedzisz tu sama więc pomyślałem, że podejdę się przywitać – wyjaśnił.  – A gdzie twoja przyjaciółka?
- Musiała dziś zostać w domu – odpowiedziałam, a on skinął głową.
- Więc, słyszałaś o dzisiejszej imprezie? – zmienił niespodziewanie temat.
- U Tylera? – chciałam się upewnić.
- Tak.
- Słyszałam, ale nie wiem czy pójdę – wzruszyłam ramionami. Wciąż rozważałam to czy pójść, czy nie. W sumie wśród tylu ludzi ryzyko na to, że stanie się coś złego jest raczej małe, prawda? Powinnam być bezpieczna. Poza tym Natalie nie da mi spokoju jeśli nie będę jej towarzyszyć.
- Nie powinnaś iść – powiedział a jego mina nieco spoważniała.
- Dlaczego? – spytałam zdziwiona.
-  Po prostu… - zrobił pauzę. – Takie imprezy są głupie.
- Więc ty nie idziesz?
- Nie – pokręcił głową.
- Powinieneś przyjść, może poznałbyś nowych ludzi i w ogóle. Mogłoby być całkiem fajnie.
- Tak właściwie to zastanawiałem się, czy może nie chciałabyś się dziś pouczyć ze mną matmy, bo mamy ten sprawdzian w poniedziałek i wiesz…
- Wybacz Luke, ale nie zamierzam spędzać piątkowego wieczoru w książkach, ty też nie powinieneś.
- Okej, Emi – wstał nagle. – Nie idź na tą imprezę, ok? – założył plecak i powoli zaczął odchodzić. – Widzimy się na biologii, to na razie – pomachał mi i po chwili zniknął za drzwiami stołówki.
Nie sądziłam, że Luke jest aż tak dziwny. Nie rozumiałam jego wcześniejszego zachowania. O co mu chodziło z tą imprezą? Wydawał mi się osobą lubiącą takie rozrywki. Poza tym, który normalny chłopak proponuje naukę w piątkowy wieczór? Coś tu nie gra, i muszę dowiedzieć się co.
*
- Emilie, długo jeszcze mam na ciebie czekać? – Natalie krzyczała, uderzając pięściami w drzwi prowadzące do mojej łazienki. – Spóźnimy się!
- Dwie minuty! – odpowiedziałam, kończąc nakładać mascarę na rzęsy.
Postanowiłam iść na tą imprezę. Uznałam, że taka okazja może nie powtórzyć się w najbliższym czasie. Będę z przyjaciółką więc nic nie będzie mi grozić. Nie byłam oczywiście w stu procentach pewna, ale tym razem postanowiłam zaryzykować.
Tyler mieszkał niedaleko mnie, więc droga do jego domu zajęła nam nie więcej niż dziesięć minut pieszo. Była godzina osiemnasta trzydzieści więc na dworze było jeszcze widno, dzięki czemu nie bałam się aż tak bardzo. Poza tym wszędzie kręcili się ludzi, co dawało mi kolejny powód do zachowania spokoju. Kiedy dotarłyśmy na miejsce, od razu usłyszałyśmy głośną  muzykę i krzyki nastolatków znajdujących się w domu. O imprezie wiedziała cała szkoła, więc byłam pewna, że zastaniemy tam dość spory tłum. Podeszłyśmy do drzwi i zadzwoniłyśmy dzwonkiem.
- Cześć dziewczyny, zapraszam do środka – Tyler pojawił się przed nami z kubkiem wypełnionym piwem i gestem dłoni kazał nam wejść.
Jego dom był duży, ogromny wręcz. Co najmniej dwa razy większy niż mój. Wszędzie było pełno ludzi. Kilkanaście osób tańczyło na środku salonu, inni siedzieli na kanapie i rozmawiali. Jednym słowem typowa impreza. Dawno nie brałam w czymś takim udziału, więc byłam naprawdę podekscytowana. Chwyciłam Natalie za ramię i udałyśmy do miejsca, w którym znajdowały się napoje i przekąski. Zjadłam kilka czekoladowych babeczek, które popiłam niegazowaną wodą. Następnie udałyśmy się w miejsce, które prawdopodobnie miało udawać parkiet. Dołączyłyśmy do grupki tańczących dziewczyn i chłopaków, gdyż wśród nich było kilkoro naszych znajomych. Było naprawdę zabawnie i nim zdążyłam się zorientować, na dworze było już ciemno, a kiedy wyjęłam telefon, by sprawdzić godzinę, zobaczyłam, iż była już dwudziesta pierwsza. Przyjęcie trwało w najlepsze, ludzie doskonale się bawili i nic nie stało na drodze ku zniszczeniu tego szaleństwa. Czułam się nieco zmęczona, więc udałam się do stojącej w kącie kanapy i usiadłam na niej, ciężko oddychając. Kiwałam głową w rytm muzyki i obserwowałam jak Natalie tańczyła z jakimś chłopakiem. Po chwili ktoś zajął miejsce koło mnie. Odwróciłam szybko głowę.
- A więc jednak przyszedłeś – powiedziałam, kiedy zobaczyłam iż osobą, która się do mnie dosiadła był nie kto inny jak Luke.
- Nie miałem nic innego do roboty – wzruszył ramionami, zachowując się dość obojętnie.
- Mówiłeś, że takie imprezy są głupie – przypomniałam mu jego wcześniejsze słowa, na co on jedynie wywrócił oczami.
- No bo są głupie – odparł.
- No to co tu robisz, hm? – spytałam, unosząc jedną brew.
- Świetnie się bawię, nie widzisz? – odpowiedział sarkastycznie.
Jego odpowiedzi zaczęły mnie irytować, więc postanowiłam już nic więcej nie mówić. Siedziałam w ciszy i dalej obserwowałam ludzi tańczących na środku salonu. Tym razem jednak nie widziałam już Natalie. Zakładałam, że poszła gdzieś z tym chłopakiem, z którym bawiła się wcześniej. Zaczęłam powoli się nudzić, a dodatkowo towarzystwo siedzącego obok mnie Luke’a nie odpowiadało mi, gdyż nie rozmawiając z nim, nadal czułam się niezręcznie.
- Hej, gdzie idziesz? – spytał, kiedy podniosłam się z miejsca.
- Idę się czegoś napić – odparłam, wskazując ręką na stolik, na którym stało całe mnóstwo różnych butelek.
- Poczekaj, idę z tobą – wstał i już po chwili znalazł się obok mnie.
Nalałam zimnej coli do dwóch czerwonych kubków, po czym jeden z nich podałam Luke’owi.
- Czemu tak dziwnie się dziś zachowujesz? – zapytałam, biorąc łyka chłodnego napoju.
- Dziwnie?
- Tak – skinęłam głową. – Najpierw mówisz, że takie imprezy są głupie, potem nie każesz mi tu przychodzić a na końcu sam tu jesteś i twierdzisz, że świetnie się bawisz. Co jest z tobą nie tak?
- Emi, nie zadawaj tylu pytań, bo…
- Nie lubię gdy tak do mnie mówisz – przerwałam mu.
- Emi?
- Tak, więc byłabym wdzięczna jeśli mógłbyś przestać to robić i zacząć używać mojego pełnego imienia.
- Dobrze, Emi – zaśmiał się.
Uderzyłam go w ramię, za które po chwili się złapał i udał, że miejsce, w które do walnęłam zaczęło go boleć. Wywróciłam oczami i odwróciłam się od niego, chcąc udać się na poszukiwania Natalie, która nie wiadomo gdzie zniknęła. Kiedy zamierzałam wejść po schodach na piętro, nagle światło w całym domu zaczęło na przemian włączać się i wyłączać a muzyka lecąca z głośników natychmiastowo ucichła. Co jest grane?
- Emilie, musimy stąd wyjść – Luke złapał moje ramię i zaczął ciągnąć mnie w kierunku drzwi wyjściowych.
- Dlaczego? Co się dzieje? – zadawałam pytania, podczas gdy on wciąż szedł przed siebie, nawet się do mnie nie odwracając. Wtedy światło zgasło całkowicie, a wszystkie pomieszczenia ogarnął mrok.
- Źle się czuję, muszę się przewietrzyć – powiedział, po czym wyjął telefon, który służył mu za latarkę; wiedziałam, że kłamał, ponieważ jeszcze kilka minut temu czuł się dobrze i nic nie zapowiadało tego, by nagle mu się pogorszyło. – Szybko! – pociągnął mnie mocniej.
Po chwili znaleźliśmy się już na zewnątrz. Zimne powietrze dosłownie we mnie uderzyło i przeklęłam się w myślach za to, że nie wzięłam z domu żadnej kurtki. Wyszliśmy z podwórka i znaleźliśmy się na praktycznie pustej ulicy.
- Muszę wrócić po Natalie – odezwałam się, wskazując ręką na dom, w którym oświetlenie ponownie działało i muzyka dalej płynęła z głośników.
- Nie martw się o nią, jest z Calumem – odpowiedział.
- Co? – spytałam zdziwiona, otwierając szeroko oczy.
- Widziałem ich wcześniej jak rozmawiali – wyjaśnił.
- Okeeeej - powiedziałam niezręcznie - Poczułeś się już lepiej? Możemy już wrócić do środka, bo zaczynam powoli zamarzać – powiedziałam, trzęsąc się z zimna. Jak na połowę września, było zdecydowanie za chłodno. Powinnam była wziąć jakąś kurtkę, albo chociaż sweter.
- Trzymaj – Luke ściągnął z siebie swoją czarną bluzę po czym mi ją wręczył.
Spojrzałam na niego zdziwiona, nie wiedząc jak mam się zachować. Wziąć tę bluzę czy nie? W końcu jednak postanowiłam ją założyć, gdyż czułam, że moje ramiona stawały się lodowate.
- Dzięki – uśmiechnęłam się do niego, zasuwając się pod samą szyję. Do moich nozdrzy dostał się całkiem przyjemny zapach męskich perfum. – Możemy już wracać?
- Nie wracamy tam – oznajmił, po czym zaczął szukać czegoś w kieszeniach spodni. Po chwili wyciągnął kluczyki do samochodu. – Chodź, odwiozę cię do domu.
- Luke, jest dopiero dwudziesta pierwsza trzydzieści – zerknęłam na swój telefon, po czym skierowałam wyświetlacz w jego stronę, by również mógł zobaczyć ukazującą się na nim godzinę. – Powiedziałam rodzicom, że wrócę przed północną, poza tym muszę iść poszukać Natalie.
- W takim razie możemy coś porobić do tego czasu. A o Natalie się nie martw, mówiłem ci już, że Calum się nią zajmie.
Nie rozumiałam jego zachowania, ale postanowiłam odpuścić, ponieważ wiedziałam, że i tak nie będzie chciał wrócić z powrotem na imprezę. W sumie i tak było tam dość nudno, zwłaszcza po tym jak zgubiłam gdzieś przyjaciółkę, która prawdopodobnie bawiła się teraz z najlepszym przyjacielem Hemmingsa.
Chłopak zaczął iść na drugą stronę ulicy, gdzie stało zaparkowane jego auto. Nie wiedząc co robić, podążyłam za nim, po czym otworzyłam drzwi od strony pasażera i wsiadłam do środka. Przynajmniej było tam ciepło. Zapach unoszący się w samochodzie był mi dziwnie znajomy. Byłam pewna, że gdzieś już czułam tę mocną woń wanilii, tylko nie mogłam sobie przypomnieć gdzie.
- Dlaczego nie chciałeś tam wrócić? – spytałam, kiedy Luke siedział już obok mnie, zapinając swój pas bezpieczeństwa.
- Bo to najgorsza impreza na jakiej kiedykolwiek byłem – wzruszył obojętnie ramionami, po czym odpalił silnik i ruszył naprzód.
- Ok, więc gdzie teraz jedziemy?
- Nie wiem, gdzie chcesz – spojrzał na mnie. – Może jakiś park albo plaża, cokolwiek – zaproponował.
- Bardzo oryginalny pomysł – zaśmiałam się. – Dawno nie byłam w żadnym w parku, więc może być.
W sumie pomysł ten nie był taki zły. Przez ostatnie kilka tygodni nigdzie nie wychodziłam, więc coś takiego na pewno dobrze mi zrobi. 
Po około piętnastu minutach dotarliśmy na miejsce. Luke zaparkował auto, po czym oboje wysiedliśmy na zewnątrz. Zastanawiałam się czy powinnam oddać mu jego bluzę, czy nie. Wiedziałam, że raczej nie będzie jej chciał, więc postanowiłam ją na razie zatrzymać. Było mi w niej tak przyjemnie ciepło.
Szliśmy jedną z głównych alejek, a między nami znów zaczęła panować cisza. Nie wiedziałam za bardzo o czym z nim rozmawiać. Zastanawiałam się przez krótki moment, a już po chwili uznałam, iż jest to naprawdę dobry moment, by w końcu zadać mu pytania dotyczące jego i jego życia. Byliśmy sami, poza tym zdążyliśmy się już nieco poznać przez ostatni tydzień. Nie miałam nic do stracenia.
- Luke? – zaczęłam nieśmiało, chowając dłonie do kieszeni.
- Tak? – odwrócił głowę w moją stronę.
- Opowiedz mi trochę o sobie, bo tak właściwie to nic o tobie nie wiem – poprosiłam.
- Ok – skinął głową. – Co chcesz wiedzieć?
- No nie wiem – wzruszyłam rzeczy. – Zagrajmy w 20 pytań, znasz tę grę?
- Tak, ja zacznę – odparł. – Ale najpierw usiądźmy – wskazał na stojącą po naszej lewej stronie ławkę. –  Więc... - zaczął się zastanawiać - Jak masz na drugie imię? – spytał kiedy już usiedliśmy.
- Patricia. Masz rodzeństwo?
- Tak, mam brata. Twój ulubiony zespół?
- Coldplay. Czym się interesujesz?
- Hmm… - zamyślił się na krótką chwilę. – Lubię grać na gitarze. Twój ulubiony kolor?
- Zielony. Czemu zawsze nosisz spodnie z dziurami na kolanach?
Zaśmiał się słysząc moje słowa.
- Bo je lubię i są fajne. Kiedy masz urodziny?
- 14 stycznia. Od urodzenia mieszkasz w Los Angeles?
- Tak – nastał moment ciszy, podczas którego Luke prawdopodobnie myślał nad kolejnym pytaniem. – Skąd masz tego siniaka na prawym ramieniu? – spytał a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
Kiedy go zauważył? Starałam się nosić długie rękawy, jednak nie zawsze było to możliwe. Dostrzegł go pewnie wtedy, kiedy wcześniej na imprezie siedział obok mnie na kanapie. Nie było innej możliwości. W mojej głowie od razu pojawiły się okropne wspomnienia z tamtej pechowej nocy, o której pragnęłam zapomnieć. Doskonale pamiętałam jak ręka nieznajomego mężczyzny zacisnęła się na moim ramieniu i brutalnie wyciągnęła mnie z samochodu, pozostawiając fioletowy ślad na mojej skórze. Skrzywiłam się na samą myśl o tym, a później szybko wyrzuciłam złe wspomnienia z myśli. Musiałam wymyślić jak wyjaśnić to Luke’owi.
- Spadłam z roweru – odpowiedziałam, mentalnie policzkując samą siebie za tak beznadziejne kłamstwo, przecież ja nawet nie mam w domu czegoś takiego jak rower. – Jak to zauważyłeś? – spytałam.
- Jak stałaś koło mnie kiedy wyszliśmy z imprezy – odparł, krzyżując ręce na piersi.
- Dlaczego nie chciałeś, żebym tam szła? – zadałam następne pytanie.
- Teraz moja kolej.
- Okej, zapomnij o tej grze i odpowiedz.
- Mówiłem ci już przecież, że takie imprezy są głupie – wzruszył ramionami.
- No jasne – wywróciłam oczami. – A prawdziwy powód?
- Dobra, powiem ci – wziął głęboki wdech. – Tak naprawdę chciałem, żebyś się ze mną pouczyła – powiedział, próbując stłumić śmiech. Wybrał zły moment na robienie sobie żartów.
- Kto normalny chce robić zadania z matematyki w piątkowy wieczór? – spytałam retorycznie.
- Wychodzi na to, że jestem nienormalny – zaśmiał się.
- Chyba tak – skinęłam głową i lekko uderzyłam jego ramię. Nastała krótka chwila ciszy, podczas której słychać było jedynie nasze oddechy. Tym razem nie była ona już jednak niezręczna. – Powinnam zadzwonić do Natalie – przerwałam moment milczenia.
- Mówiłem ci przecież…
- Tak, wiem. Jest z Calumem – przerwałam mu. – Ale pewnie się o mnie martwi, bo znów zniknęłam nie uprzedzając ją o tym.
- Znów?
Nie odpowiedziałam na jego pytanie. Nie chciałam po raz kolejny wracać do wspomnień dotyczących tamtej nocy.
- Wracajmy już, robi się późno – powiedziałam, wstając z ławki.
Luke skinął jedynie głową i już po chwili stał obok mnie. Udaliśmy się do stojącego niedaleko samochodu, po czym wsiedliśmy do środka i odjechaliśmy, słuchając piosenek Coldplay. Od teraz Luke wiedział iż jest to mój ulubiony zespół, więc pewnie dlatego to włączył. Było całkiem miło. Rozmawialiśmy o różnych błahostkach, żartowaliśmy, śmialiśmy się. Nim zdążyłam się zorientować, znaleźliśmy się pod moim domem.
- Zaprosiłabym cię do środka, ale jest już późno i….
- Nie szkodzi. Wpadnę innym razem – odpowiedział uśmiechając się.
- Ok, no to w takim razie do zobaczenia – powiedziałam po czym wyszłam na zewnątrz.
- Na razie – pomachał do mnie, a ja zaczęłam iść w kierunku drzwi wejściowych.
Luke odjechał dopiero kiedy weszłam do środka. Cóż, było to miłe z jego strony, że chciał bym bezpiecznie dotarła do domu. Był naprawdę w porządku i zaczynałam lubić go coraz bardziej, choć czasami jego zachowanie było co najmniej dziwne i całkiem podejrzane.
Zawsze chciałam mieć więcej przyjaciół. Oczywiście nie twierdzę, że Natalie mi nie wystarczała, bo kochałam ją jak rodzoną siostrę, ale w większym towarzystwie jest ciekawiej. Mam nadzieję, że wszystko dalej będzie toczyło się tak dobrze jak teraz.
Może już nic złego się nie wydarzy? Tylko co miało znaczyć to nagłe zgaśnięcie światła i wyłączenie muzyki na imprezie? Czy to kolejny zbieg okoliczności?

_______________________________________________________

czy nie uważacie, że rozdziały są za długie? powinnam pisać trochę krótsze?

poza tym akcja powoli zaczyna się rozkręcać. od teraz z rozdziału na rozdział będzie działo się coraz więcej, więc mam nadzieję, że dalej będziecie to czytać :)

dziękuję wszystkim osobom, które poświęciły minutkę i skomentowały poprzednią notkę. jestem naprawdę wdzięczna, bo to bardzo motywuje. naprawdę prosiłabym by ten rozdział również skomentował każdy kto czyta, bo nie wiem czy jest sens dalej to pisać :(

zapisujcie się do zakładki INFORMOWANI :)

i na koniec zapraszam wszystkich na moje zupełnie nowe fanfiction. Na razie pojawił się tylko wstęp, ale prolog już wkrótce. Opowieść tym razem będzie o Calumie :) 
możecie dodawać już do swojej listy lektur i czekać na rozpoczęcie tej zupełnie nowej historii :)

10 komentarzy:

  1. Omg! Cudo cudo cudo! Jskzjejdje @leighsflowerx

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! owhg[we
    Nie, są dobre. Nie są za długie :))
    Życzę weny i powodzenia ♥ qustysia

    OdpowiedzUsuń
  3. No robi się coraz ciekawiej :) Zastanawia mnie, czemu Luke tak upierał się, aby Emilie nie pojawiła się na tej imprezie. Pisz, pisz! :D
    @esparquez

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdziały są w porządku. Rozwaliły mnie te wątpliwości głównej bohaterki, zdążyłam zapomnieć, że normalne dziewczyny właśnie tak reagują na chłopaków, nie ważne. Wg mnie za szybko przeskakujesz z wątku na wątek - w jednej chwili tańczy, w następnej (już 3 godziny później!) siedzi, za dosłownie moment później gra z Hemmings'em w parku w 20 pytań... to traci logikę.

    Uważam, że powinnaś się skupić na swoich dwóch cudownych ff, zamiast rozkręcać jeszcze jeden... nie ilość, a jakość.
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. według mnie jest w porządku. po co mam opisywać jak tańczy przez kilka godzin? to nie jest ważne, dlatego nie skupiam się na tym. to dziwne trochę bo to chyba Ty kiedyś czepiałaś się że za bardzo skupiam się na szczegółach a teraz mi mówisz że za szybko wszystko się dzieje. zdecyduj się wreszcie :)

      Usuń
  5. uwielbiam, gdy są długie rozdziały <3
    Jestem ciekawa, kiedy się w końcu okaże, że to Hemmings uratował Emmę ^^ hyhy
    czekam na kolejne rozdziały.
    Pozdrawiam @Ashti5SOS

    OdpowiedzUsuń
  6. Luke jest taki kochany :3

    OdpowiedzUsuń
  7. O Jezu keudhdkdlsuhdlapqlqgshdjsj. Luke ...kochany. <3 I O CO CHODZILO Z TĄ IMPREZĄ??? Xd omg super .

    OdpowiedzUsuń
  8. Wczoraj i dziś czytałam to Fanfiction. Jest świetne. Wcale nie jest nudny, od początku jest akcja. Bardzo mi się podoba. Rozdziały wcale nie są za długie.
    Świetnie piszesz :).
    ~J.

    OdpowiedzUsuń