- Natalie, kiedy mówiłaś, że wiesz o co w tym wszystkim chodzi, myślałam, że wymyśliłaś jakąś genialną teorię, która pomogłaby nam to rozwiązać – powiedziałam, przerywając przyjaciółce, kiedy ta od dobrych kilkunastu minut próbowała mi wmówić jakieś bzdury odnośnie Luke’a i Caluma.
- Próbowałam tylko pomóc – odparła, wzruszając ramionami.
- Wiem i dziękuję ci za to, ale naprawdę musimy powoli się nad tym wszystkim zastanowić, bo to co się tu dzieje, z dnia na dzień robi się coraz dziwniejsze.
- Tak, masz rację.
Przez następną godzinę razem z Natalie próbowałyśmy znaleźć jakieś w miarę racjonalne odpowiedzi, które miałby pomóc nam rozwiązać zagadkę krążącą wokół Luke’a i Caluma. Łączyłyśmy ze sobą fakty, lecz nic konkretnego z tego nie wyszło i po jakimś czasie poddałyśmy się wiedząc, że same nie zdołamy tego rozgryźć. Jedynym źródłem informacji byli oni sami, a szczerze powiedziawszy w tamtej chwili nie miałam ochoty na rozmowę z żadnym z nich. Postanowiłyśmy jednak odezwać się do nich następnego dnia w szkole i dyskretnie wypytać o wszystko, czego chciałyśmy się dowiedzieć. Plan był dość prosty, jednak realizacja go wcale nie była taka łatwa, biorąc po uwagę to, jak uparty potrafił być Luke i jego najlepszy przyjaciel.
*
Następnego ranka, punktualnie o siódmej trzydzieści, samochód Natalie zaparkował na moim podjeździe. Przyjaciółka klaksonem dała mi sygnał, że już dotarła, więc pospiesznie zbiegłam schodami na dół, założyłam buty i nie żegnając się nawet z rodzicami, wybiegłam na zewnątrz i wskoczyłam o auta, witając Nat uśmiechem. Ona od razu odwzajemniła mój gest, po czym włączyła radio i w rytmie swoich ulubionych piosenek ruszyła przed siebie.
Pierwszą lekcją była matematyka, więc spotkanie z Lukiem i Calumem było nieuniknione, zakładając, że postanowią pojawić się w szkole. Kiedy weszłyśmy do klasy, praktycznie wszyscy poza nami byli już obecni. Nie tylko nas brakowało; dwie ławki na końcu klasy również pozostawały puste.
- Nie ma ich – odezwałam się, rozglądając się po pomieszczeniu, mając nadzieję, że może jakimś cudem gdzieś ich znajdę.
- Często się spóźniają, więc poczekajmy, zaraz pewnie przyjdą – Natalie uspokoiła mnie, po czym pociągnęła mnie za ramię w stronę naszych ławek, znajdujących się przy oknie.
Po całej szkole rozbrzmiał głośny dźwięk dzwonka, oznajmiający rozpoczęcie zajęć. Ani Luke, ani Calum nie pojawili się w klasie. Cóż, mogłam się tego spodziewać. Ich nieobecność utrudniła nasz plan, ponieważ kiedy ich nie było, nie miałyśmy jak wypytać ich o wszystko czego chciałyśmy się dowiedzieć.
Kilka minut później do sali weszła nauczycielka. Rozsiadła się na swoim krześle, po czym wyjęła dziennik i zaczęła sprawdzać listę obecności.
- Mam dwa ważne ogłoszenia – oznajmiła, kiedy wyczytała wszystkie nazwiska z listy. Cała klasa spojrzała na nią pytająco, zastanawiając się, o czym mówiła. – A więc, po pierwsze, w przyszły wtorek napiszecie test z całości materiału, który zdążyliśmy przerobić do tej pory – mówiła dalej, a większość osób znajdujących się w pomieszczeniu zaczęła buczeć z niezadowolenia. – Po drugie, z przykrością muszę was poinformować, że stan naszej klasy niestety się zmniejszył, ponieważ pan Hemmings oraz pan Hood postanowili ponownie przenieść się do liceum, do którego wcześniej chodzili – ostatnie słowa wypowiedziane przez nią, nie zrobiły na nikim zbyt dużego wrażenia. Na nikim, poza mną i Natalie. Przyjaciółka od razu odwróciła się do mnie, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczyma. Była zaskoczona równie mocno jak ja.
- Myślisz, że to prawda? – spytała.
- Nie sądzę. Luke kiedyś przypadkowo wspomniał coś o tym, że chce rzucić szkołę – odpowiedziałam.
- Teraz nie będziemy mieć już okazji, by z nimi pogadać.
- Coś wymyślimy, a teraz odwróć się, bo Waters zaraz każe nam zostać, po lekcjach.
Przyjaciółka ponownie odwróciła się ode mnie, a ja przeniosłam swój wzrok na okno. Przez resztę lekcji zastanawiałam się nad tym, jaki był powód tego, że Luke i Calum tak nagle postanowili odejść. Wątpiłam również w to, że przenieśli się do innej szkoły.
Nagle poczułam wibracje telefonu, dochodzące z mojej torebki. Pospiesznie wyjęłam komórkę i ukryłam ją za zeszytem tak, by nauczycielka przypadkiem mnie nie przyłapała. Zobaczyłam jedną nową wiadomość, więc czym prędzej odblokowałam ekran, by zobaczyć, kto był nadawcą.
Od: Luke
„Spotkajmy się po szkole, przyjadę po ciebie”
Mogłam się spodziewać tego, że prędzej czy później do mnie napisze. Nie mógł przecież tak po prostu tego wszystkiego zostawić. Postanowiłam trochę się z nim podroczyć i zdenerwować go. Niech ma za swoje.
Do: Luke
„Nie. Nie chcę z tobą gadać”
Od: Luke
„Emi…”
Do: Luke
„Co?”
Od: Luke
„Będę czekał pod szkołą”
Do: Luke
„No to poczekasz sobie w nieskończoność, bo ja nie przyjdę”
Od: Luke
„Jezu, nie bądź taka uparta”
Do: Luke
„Nauczyłam się tego od ciebie”
Od: Luke
„To ważne, zrozum”
Do: Luke
„Tak ważne, że musiałeś przez to rzucić szkołę?”
I to była ostatnia wiadomość, którą do niego wysłałam, ponieważ nie doczekałam się odpowiedzi. Prawdopodobnie wkurzyłam go do granic możliwości, ale wcale tego nie żałowałam. Zasłużył sobie na to, ciągle coś przede mną ukrywając. Wiedziałam również, że spotkanie z nim będzie raczej nieuniknione. Chciałam tego, musiałam z nim pogadać, musiałam wszystkiego się dowiedzieć. Planowałam wyłożyć kawę na ławę i powiedzieć mu, że albo mi wszystko wyjaśni, albo niech da mi święty spokój. Ale czy tak naprawdę chciałam tego, by mnie zostawiał? Czy bez niego byłabym w stanie wciąż być bezpieczna? Może on był moją ostatnią deską ratunku?
Lekcje dłużyły się niemiłosiernie a ja z niecierpliwością wyczekiwałam ostatniego dzwonka. W końcu ta upragniona przeze mnie chwila nadeszła i z radością spakowałam książki do torby i wraz z Natalie wyszłam z klasy.
- Bądź ostrożna – powiedziała, obejmując mnie na pożegnanie. Wcześniej pokazałam jej wszystkie wiadomości, które Luke mi przysłał oraz poinformowałam ją o tym, że po lekcjach miałam się z nim spotkać.
- Okej, zadzwonię do ciebie później i powiem ci jak było – odparłam, po czym zaczęłam oddalać się w stronę wyjścia z budynku.
Sama nie wiedziałam dlaczego, ale trochę się denerwowałam. Dłonie zaczęły mi się pocić, a oddech stał się dużo szybszy i bardziej niestabilny. Kiedy wyszłam na zewnątrz, w oczy od razu rzucił mi się czarny Chevrolet Camaro należący do Hemmingsa. On sam stał oparty o drzwi i rozglądał się wkoło. Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się i pomachał w moim kierunku. Ja natomiast wzięłam głęboki wdech, poprawiłam spoczywającą na ramieniu torbę i ruszyłam w jego stronę. W myślach zaczęłam już układać sobie to, co mogłam mu powiedzieć oraz o co powinnam zapytać, ale było tego tak dużo, że po paru chwilach namysłu, postanowiłam jednak przestać i po porostu mówić to, co pierwsze przyjdzie mi na myśl. W tamtej sytuacji improwizacja wydawała się najlepszym wyjściem.
- Cześć – powiedział, zbliżając się do mnie, lecz ja od razu cofnęłam się kilka kroków w tył.
- Więc, o czym chciałeś pogadać? Co jest takie ważne, że nie mogło poczekać? – zignorowałam jego wcześniejsze powitanie.
- Wsiądźmy do samochodu, wszystko ci wyjaśnię – otworzył przednie drzwi i gestem dłoni próbował zachęcić mnie do tego, bym spełniła jego prośbę.
- Nie możemy załatwić tego tutaj? – spytałam.
- Nie – odparł.
Westchnęłam, po czym wsiadłam do samochodu, mocno trzaskając drzwiami. Widziałam jak bardzo go to wkurzyło, bo zmierzył mnie wyjątkowo groźnym spojrzeniem. Czemu ja tak bardzo lubiłam działać mu na nerwy?
Luke obszedł samochód, a po chwili siedział już obok mnie. Odpalił silnik i wyjechał z parkingu.
- Gdzie jedziemy? – spytałam, zakładając ręce na piersi.
- W jakieś spokojniejsze miejsce – odpowiedział, nie patrząc na mnie. Całą swoją uwagę skupiał na drodze.
- Ale…
- Nie bój się, przecież nic ci nie zrobię – przerwał mi, na co ja jedynie prychnęłam.
Jechaliśmy jeszcze przez około dziesięć minut, po czym Luke skręcił w jakąś boczną uliczkę i w końcu zatrzymał samochód. Nie miałam pojęcia, w której części miasta się znajdowaliśmy, nie rozpoznawałam tego miejsca, ani żadnego budynku znajdującego się w pobliżu. Hemmings odpiął pas bezpieczeństwa i poprawił się na siedzeniu, pocierając nerwowo dłońmi o swoje spodnie.
- Zacznijmy od początku – odezwałam się jako pierwsza, przerywając trwające przez dłuższą chwilę milczenie. – Dlaczego tak nagle postanowiłeś rzucić szkołę?
Luke westchnął.
- Nie rzuciłem, przenieśliśmy się Calumem do starego liceum – odpowiedział.
- Takie bajeczki to możesz opowiadać innym, ale nie mnie. Myślisz, że jestem głupia?
W końcu odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie.
- Nie, nie myślę tak – zaprzeczył.
- To przestań kłamać, bo mam serdecznie dosyć tego, że wszystko ukrywasz. Dlaczego to robisz? Jaki jest tego powód? O co w tym wszystkim chodzi? – pytałam.
- To skomplikowane, nie zrozumiesz tego.
- No to po co chciałeś się ze mną spotkać?! Po co mnie tu przywiozłeś?! Żeby powiedzieć mi, że to skomplikowane – wypowiadając dwa ostatnie słowa próbowałam naśladować jego głos, na co on jedynie wywrócił oczami.
- Uspokój się – powiedział, kładąc jedną z dłoni na moim ramieniu.
- Wczoraj chyba jasno dałam ci do zrozumienia to, że możesz dać mi spokój i znaleźć sobie kogoś innego, kogo ciągle będziesz mógł okłamywać.
- Posłuchaj, Emi…
- I nie nazywaj mnie tak – przerwałam mu.
- Okej – westchnął. – Posłuchaj, Emilie – poprawił się. – To co teraz ci powiem, jest naprawdę ważne, więc słuchaj uważnie i proszę nie przerywaj mi dopóki nie skończę. – dodał, na co ja od razu przytaknęłam i zamilkłam.
Czy to właśnie był ten moment? Czy on zamierzał mi powiedzieć to, co ukrywał przez ostatnie tygodnie naszej znajomości? Cóż, miałam taką nadzieję, więc z ogromną niecierpliwością czekałam, aż będzie dalej kontynuował. W końcu miałam poznać prawdę i dowiedzieć się kim tak naprawdę był Luke Hemmings.
- Zacznę od początku. To wszystko co robię… - przerwał nagle, po czym spojrzał w lusterko. Ja natomiast usłyszałam silnik samochodu, który właśnie skręcił w uliczkę, w której staliśmy. – O kurwa! – Luke krzyknął, po czym gwałtownie odpalił silnik i z piskiem opon ruszył przed siebie.
Wystraszyłam się. Nie wiedziałam co robić. Szybko więc zapięłam swój pas, mając nadzieję, że da mi choć trochę bezpieczeństwa. Spojrzałam w lusterko, chcąc dowiedzieć się, przed czym uciekaliśmy. Dostrzegłam duży czarny samochód, podążający zaraz za nami. Luke przyspieszył tak bardzo, że prędkość z jaką jechaliśmy wykraczała dwukrotnie poza dozwoloną normę.
- Luke, co się dzieje?! – krzyczałam, wciąż będąc w szoku.
- Nie bój się – odpowiedział, przyspieszając jeszcze bardziej.
- Zwolnij, zabijesz nas! – wbiłam paznokcie w fotel i zacisnęłam mocno powieki, nie mogąc patrzeć na to co właśnie się działo.
- Ufasz mi? – spytał.
- Nie.
- To dobrze, bo ja też sobie nie ufam.
powracam po ponad dwutygodniowej przerwie. wybaczcie to spóźnienie, ale sesja to wojna, a milion egzaminów które miałam mnie wykończyło, zabiło i zakopało żywcem.
na szczęście teraz już mam ferie, więc rozdziały będą w terminie, bez spóźnień.
Od teraz możecie się spodziewać tego, że będzie dużo akcji. Szczerze mówiąc ostatnie 15 rozdziałów FAKE to był tylko taki jakby wstęp do tego co będzie działo się dalej. Mam duże plany na dużo rozdziałów, więc mam nadzieję, że dalej będziecie czytać :D
love ya x
jeju jeju jeju jeju... od czego by tu zacząć... rozdział genialny jak zawsze <3 czemu zawsze, gdy jest powiedzmy szansa na cokolwiek ktoś musi to zepsuć wydaje mi się, że samochodem za nimi jedzie Mikey, nwm czemu : / no i przede wszystkim, Emilie, tak samo jak ja uwielbia wnerwiać, ona -Luke'a, a ja - całą resztę świata ok, więc teraz dzięki Tobie wiem, jak to wygląda z innej perspektywy i powinnam to zmienić xD mam nadzieję, że egzaminy dobrze Ci poszły i życzę powodzenia na studiach oraz w pisaniu, bo jesteś po prostu świetna! pozdrawiam, @Kinnieee
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział! Fajnie że przyspieszasz akcję, bo trochę nudno było ostatnio.
OdpowiedzUsuńDo następnego <3
I skończyłaś w takim momencie? Jak mogłaś?! :(
OdpowiedzUsuń~A.
Matko i ten koniec .... *____*
OdpowiedzUsuńZakończenie w takim momencie?
OdpowiedzUsuńAkcja się rozkręca! To lubię!
~J.